Wierność miłości

fot. Archiwum prywatne

Skąd bierze się wierność? Jak w niej wytrwać? W jaki sposób bronić życia? Szukając odpowiedzi na te pytania, z Magdaleną Guziak-Nowak, żoną, matką czterech córek i dyrektorem ds. edukacji w Polskim Stowarzyszeniu Obrońców Życia Człowieka, rozmawiał kl. Krzysztof Witek SCJ.

Co może nam pomóc pozostać wiernym wyznawanym wartościom?

To bardzo ciekawe, ale i trudne pytanie, bo i wierność, i wartości wielu ludziom wydają się przereklamowane. Wierność często kojarzy się z brakiem wolności, a hierarchię wartości postrzega się jako zbyt ciasny gorset, w który w dodatku zostaliśmy na siłę wciśnięci, bo narzucono nam go w tym „opresyjnym, katolickim kraju”. Trudno rozmawiać o wierności z osobą, która uważa, że każdy ma swoją prawdę, że wolność nie jest niczym ograniczona, że każdy ma prawo do przyjemności i rozrywki oraz że są one treścią życia…

Osobiście bardzo bliska jest mi myśl św. Augustyna, który powiedział, że miłość to wybór drogi miłości i wierność wyborowi. W swej wolności wybieram miłość. Wybieram to, co jest dobre, prawdziwe i piękne. I chcę być temu wyborowi wierna. Chcę być wierna mężowi, dzieciom, swoim innym powołaniom, nawet jeśli czasem mnie uwierają i jest mi w nich za ciasno. Chcę o tę wierność walczyć, bo wiem, że to ona da mi prawdziwe szczęście, a nie jego iluzję.

Zajmuje się Pani ochroną życia ludzkiego. Jak tu być wiernym?

Troska o ochronę bezbronnego, niewinnego i zupełnie zależnego dziecka w łonie matki jest polem, na którym walka o wierność będzie trwała zawsze. Do końca świata. Co zrobić, żeby nie zwątpić w słuszność swoich przekonań? Jeśli jesteśmy osobami wierzącymi, trzeba słuchać głosu Kościoła. A ten od wieków jest niezmienny. Każdy z nas, także każde dziecko poczęte, rodzi się najpierw w sercu Boga, który kocha go od początku i woła go po imieniu. Kościół naucza, że każde dziecko nienarodzone ma godność osoby ludzkiej. Z tego wypływa moralny nakaz, aby traktować je – podobnie jak jego mamę – z największą czułością i delikatnością, a jeśli jest chore – trzeba zobaczyć w nim pacjenta i szczególnie się o nie zatroszczyć. Nauczanie Kościoła o stosunku do życia jest stałe i nigdy się nie zmieni, gdyż to fundament naszego człowieczeństwa i wiary. Dlatego dziwi mnie, gdy ktoś okazuje zdumienie „nieustępliwością” Kościoła. Przecież Kościół jest po prostu wierny Bożej wizji człowieka. Warto o tym pamiętać, gdy obserwujemy osoby duchowne, które opowiadają się za tzw. kompromisem aborcyjnym. Takie deklaracje bardzo mnie zasmucają, ale wiedzmy, że to po prostu prywatne opinie. Jeśli chcemy poznać oficjalne nauczanie Kościoła, trzeba sięgać do encyklik, a nie do wpisów na portalach społecznościowych.

W byciu wiernymi pomoże nam też wiedza. Wiedza rzetelna i praktyczna. Korzystajmy z niej, tym bardziej że badania naukowe i najnowsze odkrycia medycyny dostarczają nam konkretnych argumentów. Dzięki dostępowi do wiedzy widzimy, że dziecko w łonie matki to nie zlepek komórek czy galaretka, ale… dziecko – odrębne od ciała matki, nigdy niebędące fragmentem jej organizmu. Dzięki nauce wiemy, że życie ludzkie kończy się śmiercią, a rozpoczyna się od poczęcia – i żaden poważny badacz nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Wiemy też, że aborcja nie jest „bardziej humanitarna niż urodzenie dziecka”, bo dziecko w łonie matki czuje ból, a aborcja nie sprawia, że mały człowiek nagle znika, lecz ginie w okrutny sposób. Dowiadujemy się, że nie jest też żadnym „wyborem”, ale zmuszeniem kobiety do dźwigania konsekwencji tej tragicznej decyzji. Nieraz samotnie i do końca życia.

Rzetelna wiedza jest nam potrzebna, żebyśmy byli odporni na manipulacje oraz umieli krytycznie ocenić postulaty środowisk proaborcyjnych, które żądają przecież aborcji na życzenie. Ponadto, mając wiedzę, możemy uczyć innych. Mamy możliwość przekazywać dobre treści swoim dzieciom, wnukom, znajomym, w szkole, w pracy. Możemy być apostołami obrony życia. Dyskusja o aborcji ma sens tylko wtedy, gdy nie jest grą na emocjach i przerzucaniem się frazesami, ale spokojną, merytoryczną rozmową.

Co zrobić, jeżeli jednak inni ludzie – zwłaszcza ci, którzy są nam bliscy – odrzucają to, co dla nas ważne, choćby ochronę dzieci nienarodzonych?

W sporze o aborcję wielu z nas ma rozdarte serca, bo nagle okazało się, że w tak ważnej sprawie bliskie nam osoby stanęły po drugiej stronie. Warto się modlić o więcej miłości i zaufania w ich życiu – jestem przekonana, że tu właśnie chodzi o miłość lub jej brak. Warto też rozmawiać, jeśli jest szansa na spokojną rozmowę. Nie dajmy się zwątpieniu. Pamiętajmy, że prawda nie leży tam, gdzie jest najwięcej krzyku i emocji. Prawda nie leży nawet tam, gdzie głosami parlamentarzystów stanowi się proaborcyjne prawo. Prawda jest tam, gdzie jest.

fot. Archiwum prywatne

W jaki sposób jako stowarzyszenie staracie się występować w obronie życia?

Naszą misję – a jest nią troska o życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci – realizujemy głównie poprzez edukację i pomoc charytatywną. W ramach działalności edukacyjnej, której celem jest budzenie miłości do życia poprzez pokazywanie, jak pięknie rozwija się dziecko w łonie matki, organizujemy konferencje, nagrywamy filmy i programy telewizyjne, wydajemy broszury i książki, prowadzimy dla młodzieży lekcje on-line, organizujemy wystawy i wiele innych. Jednym z najważniejszych projektów są konkursy pro-life dla dzieci, młodzieży oraz studentów, na które napływa tysiące prac. Mamy świadectwa, że dzięki nim udało się ocalić od aborcji dwoje dzieci.

W ramach działalności charytatywnej udzielamy regularnego wsparcia finansowego samotnym mamom w ciąży i rodzinom chorych dzieci – teraz mamy ich pod opieką około 80. Prowadzimy też Telefon Zaufania Pro-Life. Angażujemy się w bieżące dyskusje polityczne, domagając się wsparcia finansowego dla osób z niepełnosprawnością. Niedawno wydaliśmy publikację Raport nt. skrajnego ubóstwa wśród dzieci z niepełnosprawnością. Diagnoza oraz propozycje rozwiązań, która pokazuje, jak długą drogę mamy jeszcze do przejścia.

Siłę czerpiemy z modlitwy, zresztą to z niej „wyrosło” Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka. Niedawno organizowaliśmy Tydzień Modlitw o Ochronę Życia, a jesienią 2020 roku – Nowennę Życia w intencji sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Koordynujemy też peregrynację figury Matki Bożej Brzemiennej.

Jak w działalność stowarzyszenia włączają się osoby w podeszłym wieku lub chore?

Każde działanie, choćby najszlachetniejsze, bez modlitwy jest fajerwerkiem – pięknym, ale ulotnym. Modlitwa osób starszych, nierzadko chorych, jest naszym fundamentem. W 1980 roku powstała Krucjata Modlitwy w Obronie Poczętych Dzieci, założona przez Adama Kisiela i nieżyjącego już Antoniego Ziębę. Inicjatywa ta trwa do dziś. Stałe zobowiązanie do modlitwy podjęło do tej pory ponad 100 000 osób, zwykle starszych i przez to może bardziej wrażliwych na wartość życia. Zapraszam do włączenia się w to piękne dzieło! Wszelkie informacje znajdują się na stronie www.krucjata.org. Ponadto wiele starszych osób wspiera naszą działalność finansowo, czasami dzieląc się swoim niedostatkiem, co bardzo nas wzrusza i zobowiązuje. Dzięki tym darom serca możemy pomagać finansowo samotnym mamom i rodzicom ciężko chorych dzieci.

Dyskusja o aborcji ma sens tylko wtedy, gdy nie jest grą na emocjach i przerzucaniem się frazesami, ale spokojną, merytoryczną rozmową.

W jaki jeszcze sposób takie osoby mogą przyczynić się do ochrony życia, nie działając bezpośrednio w stowarzyszeniu?

Bardzo prosto i konkretnie zarazem. Modlitwa, post, może drobne wsparcie materialne dla organizacji pro-life – to naprawdę dużo. Poza walką, która toczy się w polityce, w mediach, poza sporami w naszych rodzinach i wśród przyjaciół, jeśli faktycznie temat aborcji nas podzielił, największą bitwą jest ta duchowa. Szatan nienawidzi życia, jest ojcem śmierci. Nie można więc myśleć ze smutkiem: „Mogę się TYLKO pomodlić”. Trzeba pomyśleć z odwagą i radością: „Mogę się AŻ pomodlić”. Wsparcie duchowe jest potrzebne nam, osobom aktywnie działającym w ruchu pro-life, ale także tym wszystkim, którzy w swoich domach, po cichu, walczą o godne życie dla najmłodszych i najstarszych członków rodziny.

Czasami wydaje nam się, że najważniejsze zadanie mają do spełnienia stowarzyszenia, fundacje, państwo, osoby czynnie zaangażowane w obronę życia. Ja jednak wierzę, że najważniejszy jest pro-life dnia codziennego, czyli zwykła, ludzka wrażliwość na drugiego człowieka. Opieka nad wnukami, pomoc rodzinie wielodzietnej albo wyręczenie w opiece nad chorym dzieckiem. Może dwa razy w tygodniu trzeba mu przez godzinę poczytać bajkę? Takie gesty bliskości nic nas nie kosztują, a dla kogoś mogą być realną ulgą w codziennych trudach. Tak wiele dzieci cierpi z powodu „brakujących dziadków”, którzy mieszkają daleko, a teraz w czasie pandemii te kontakty są szczególnie utrudnione.

Nie mam też wątpliwości, że to czas świadectwa, czas opowiedzenia się po stronie Chrystusa. To czas wybrania Go na najważniejszą Osobę w naszym życiu, tak jak i my zostaliśmy wybrani. Na długo przed tym, zanim się narodziliśmy.

Pierworodny sługą Chrystusa

Pierworodny sługą Chrystusa

Pani Regina jest mamą dwóch synów. W życiu małżeńskim – jak mówi – pewne trudności nie zostały rozwiązane w sposób pomyślny. Na początku wszystko wydawało się idealne, lecz później stało się tak, że mąż potrzebował innej osoby i postanowił wyprowadzić się z domu.