
fot. depositphotos.com
Adwent to czas, w którym Kościół w sposób szczególny nawołuje nas do czujności, abyśmy nie tylko przygotowali się do obchodzenia uroczystości Narodzenia Pańskiego, ale abyśmy także czujnie oczekiwali powtórnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów (por. Ap 22,20). Dlatego też cały czas trwania Kościoła można nazwać nieustannym „adwentem”. Będąc w drodze, nieprzerwanie pielgrzymujemy w oczekiwaniu na spotkanie z Panem. „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie” (Łk 12,37).
Potrzeba czujności
Kiedy przybył Mesjasz, w rzeczywistości niewielu Go oczekiwało. „Słowo przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,11). Wydaje się jakby wielu przysnęło wówczas na tę chwilę, a jest to przecież chwila najważniejsza. Stąd nawołanie Pana w Ewangelii – „uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” (Mk 13,33). Święty Paweł z kolei powie: „przebudźcie się” (Ef 5,15), ponieważ my także możemy zaspać i zagubić to, co stanowi istotę naszego życia. Aby utrzymać w sobie stan czuwania, konieczne jest podjęcie walki. Zachowamy czujność tylko wówczas, gdy zadbamy o rozwój naszego życia duchowego i znajdziemy w nim miejsce na spotkanie z Panem poprzez modlitwę, Eucharystię, rachunek sumienia, spowiedź czy też drobne umartwienia, które pozwolą nam uniknąć opieszałości i obumarcia w nas pragnienia świętości, do której wszyscy zostaliśmy powołani.
Wartość czasu

fot. depositphotos.com
Każda kolejna sekunda przybliża nas do momentu, w którym staniemy przed Bogiem. Wówczas zakończy się dla nas czas zasługiwania. Takich, jakimi jesteśmy, spotka nas śmierć i tacy staniemy przed Chrystusem. Nasze łzy i żale, które za życia przy pomocy sakramentów mogłyby z nas uczynić ludzi świętych, w tym momencie nie będą miały żadnej wartości. Jak mawiał św. o. Pio: „Czas miłosierdzia minie i rozpocznie się czas sprawiedliwości”.
Nie ma zatem większej straty jak strata czasu. Nie dziwią wówczas słowa św. Bernardyna ze Sieny, który twierdził, że „każda chwila ma tyle wartości co Bóg, ponieważ ta chwila dobrze wykorzystana pozwala nam osiągnąć Boga”. W każdej chwili człowiek może otrzymać odpuszczenie grzechów, łaskę Bożą i chwałę niebieską. W niebie nie istnieje żal, lecz jeśli święci mogliby czegoś żałować, byłby to stracony czas.
Przeciwnik nie śpi
Szatan nie traci nigdy czasu, aby nas wciągnąć do piekła, dlatego nie ustaje w kuszeniu. Wie, że czas jest krótki: „zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu” (Ap 12,12). A czy my nie tracimy czasu, którego Bóg udziela nam do zbawienia? Wielką gorycz musi odczuwać podróżujący, który na końcu swojej wędrówki zauważył, że pomylił drogę, a zapadł zmrok i nie ma już czasu na nadrobienie trasy. Podobnie będzie wyglądał żal tego, który w nocy śmierci uświadomi sobie, że swojego czasu nie wykorzystywał, aby kochać Boga. Dlatego też Bóg daje nam tę przestrogę: „Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła” (J 12,35). Chodźmy po drodze zbawienia teraz, gdy mamy światło, nie dając się zaskoczyć ciemności śmierci, pośród której nie będziemy mogli już niczego uczynić oprócz opłakiwania straconego czasu.
Szatan nie traci nigdy czasu, aby nas wciągnąć do piekła, dlatego nie ustaje w kuszeniu.
Nigdy nie jest za późno
Każdy święty miał swoją przeszłość i każdy grzesznik ma swoją przyszłość. Zdumiewającym jest, w jaki sposób św. Paweł wynagrodził Bogu czas, który stracił w swoim życiu. Święty Hieronim twierdzi, że chociaż jako ostatni został powołany na apostoła, w swoim powołaniu stał się pierwszym w zasługach. Jego gorliwość zrodziła się jednak z poznania i doświadczenia Boga, który jest największą miłością i który pragnie naszej miłości. Przez to, że miłość chce być oczekiwana, wiara także jest oczekiwaniem. Stopień oczekiwania na Pana jest z kolei świadectwem wiary w Jego miłość. Dlatego to oczekiwanie powinno stale wzrastać. Dokonuje się to poprzez odwrócenie się od grzechu i współpracę z Bożą łaską, która sprawia, że nasza tęsknota i pragnienie Boga pogłębiają się. Musimy zatem wyprostować ścieżki naszego życia, zwrócić się ku Bogu, który do nas przychodzi. Całe życie człowieka powinno być ciągłym przygotowaniem na oglądanie Pana, który się zbliża.
Być gotowym
Wnikajmy w sens tego adwentu, ale przede wszystkim zastanówmy się, kim jest Ten, który przychodzi, po co, kiedy i skąd przybywa. Zbawiciel nie mówi: „Przygotujcie się, gdy przyjdzie czas śmierci”, lecz „bądźcie zawsze gotowi” (por. Łk 12,40). Trzeba być przekonanym, że czas śmierci nie jest odpowiedni do uporządkowania swojego życia. Co powiedzielibyśmy o pilocie samolotu, który w czasie lotu zaczyna zastanawiać się, czy nie zabraknie paliwa? Czy nie byłby szaleńcem skoczek spadochronowy, który dopiero w momencie wyskoku z samolotu myślałby o zaopatrzeniu się w spadochron? A takim właśnie jest chrześcijanin, który dopiero tuż przed śmiercią myśli o uporządkowaniu swojego sumienia.
… aż do śmierci
Wierność małżeńską bardzo często rozumiemy tradycyjnie jako dozgonne trwanie przy zaślubionej przez nas osobie czy bezustanne dzielenie z nią życia na dwoje. Zwykle tak rozumiana wierność objawia się wspólnym zamieszkaniem, rozmowami przy śniadaniu i porannej kawie, obiedzie i kolacji, wzajemnym dzieleniem radości i smutków, codzienną bliskością i czułością.
Homo viator
Każdy człowiek bez wyjątku to bowiem – jak niegdyś przekonywali dwaj chrześcijańscy filozofowie: Gabriel Marcel i Karol Wojtyła – homo viator, czyli ten, który nieustannie jest w podróży, ciągle znajduje się w drodze.
Żona Lota – ta zapatrzona w przeszłość
Z historią Lota i jego żony spotykamy się na kartach 19. rozdziału Księgi Rodzaju. Bóg chce ukarać grzeszne miasto Sodomę, a równocześnie pragnie ocalić sprawiedliwego Lota, bratanka Abrahama, i jego najbliższą rodzinę.