
fot. depositphotos.com
Jako małe dzieci zostaliśmy przez naszych rodziców przyniesieni do kościoła, przez chrzest zostaliśmy włączeni do wspólnoty Kościoła. To wtedy rodzice, opiekunowie wyznali w naszym imieniu wiarę w Boga. Następnie rozwijaliśmy naszą wiarę, przystępując do kolejnych sakramentów – sakramentu pokuty i pojednania oraz Eucharystii. Później w sakramencie bierzmowania zostaliśmy umocnieni przez Ducha Świętego do dawania odważnego świadectwa o Jezusie Chrystusie.
Warto się jednak zastanowić, czy na przestrzeni lat po tym, jak doświadczyłeś/aś żywego Boga, miałeś/aś taki moment, kiedy w sposób świadomy wybrałeś/aś Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Pamiętasz taki dzień?
Osobiście dokonałam takiego wyboru w wieku 17 lat. Było to dla mnie bardzo ważne. Zanim się to jednak stało, bardzo przeżyłam modlitwę o przebaczenie wszystkim, którzy przeciw mnie zawinili. Wiem, że byłam w stanie to zrobić tylko ze względu na słowa Jezusa, które wypowiedział z krzyża: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34a). Z perspektywy lat widzę, że była to ważna decyzja w kontekście późniejszego wyboru Jezusa Chrystusa na Pana i Zbawiciela.
Wybrać Jezusa. Czy wystarczy tylko raz? Czy jeden taki akt wystarczy? Wydaje mi się, że to tak, jakby powiedzieć tylko raz ukochanej osobie: „Kocham Cię” i tylko raz w życiu w taki sposób się wobec niej zachowywać. Potrzebuję codziennie odnawiać ten wybór. Ale w jaki sposób? Mogę to czynić, zastanawiając się, co Jezus zrobiłby na moim miejscu. Jak On by się zachował? Jak On potraktowałby drugiego człowieka, którego akurat spotykam w danym dniu?
Skąd Jezus wiedział, jak postępować? Bo spędzał czas z Ojcem na modlitwie. To jest kluczowe dla nas, szczególnie gdy przechodzimy przez jakieś cierpienie czy trudności. Wówczas Jezus mówi do nas: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). Nie jesteś sam! Przyjdź do mnie!
W wyborze Chrystusa na swojego Pana i Zbawiciela umacnia mnie Eucharystia. Pamiętam, jak w szkole średniej trafiłam na katechetkę, która codziennie uczestniczyła we Mszy Świętej. Nie miałam wtedy aż takiego doświadczenia żywego Boga, żywej relacji z Nim. Patrząc na nią, na jej wiarę, bardzo chciałam mieć tak zażyłą relację z Jezusem. Ona nie musiała mi praktycznie nic mówić, ale to, jak żyła, sprawiło, że też chciałam znać takiego Boga. Czasami nie musimy wiele mówić, żeby świadczyć o tym, kto jest naszym Panem.
W szponach nałogu
Mam na imię Wiesław i jestem narkomanem. Cały czas mówię, że nim jestem, bo narkomanem zostaje się do końca życia. Od 20 lat jestem czysty. Byłem uzależniony przede wszystkim od heroiny, ale każdy narkotyk wydawał się dla mnie dobry, o ile tylko dawał kopa.
Szukając domu…
Nad powołaniem do życia zakonnego zastanawiałam się od czasu szkoły podstawowej. Przyglądałam się wtedy uważnie o dziewięć lat starszej kuzynce. Odwiedzałam ją wraz z jej mamą w różnych placówkach.
Żona Lota – ta zapatrzona w przeszłość
Z historią Lota i jego żony spotykamy się na kartach 19. rozdziału Księgi Rodzaju. Bóg chce ukarać grzeszne miasto Sodomę, a równocześnie pragnie ocalić sprawiedliwego Lota, bratanka Abrahama, i jego najbliższą rodzinę.