fot. depositphotos.com
Z dr. Bogusławem Sową, historykiem, o tym, czym jest patriotyzm, co pozwoliło Polakom nie przerwać walki o wolną Polskę, z czego mamy być dumni i czego winniśmy się nauczyć po stu latach niepodległości, rozmawia kl. Wojciech Olszewski SCJ.
Panie Profesorze, myśląc „ojczyzna”…
Żeby właściwie zrozumieć słowo „ojczyzna”, trzeba być wolnym, wolnością nie absolutną, ale dającą możliwość podejmowania wyborów i ponoszenia ich konsekwencji. Słowo „ojczyzna” to przede wszystkim wspólna działalność i odpowiedzialność, sumienność, to pewna etyka. Ojczyzna to wychowanie, kształcenie, przekazywane wzorce. Najpierw w rodzinie, w szkole, w Kościele. Dzisiaj w niektórych naukach społecznych pomija się słowo „ojczyzna”, a w zamian mówi się „społeczeństwo”.
Jednak ojczyzna jest czymś więcej niż tylko społeczeństwem…
Możemy mieć społeczność lokalną, społeczeństwo polskie, ale czy to jest ojczyzna? W społeczeństwie maleje odpowiedzialność, nie ogranicza kultura, zanika tożsamość narodowa, a przecież to właśnie na tym polega ojczyzna! Do rozbiorów Polskę za ojczyznę uważała tylko szlachta, pozostali obywatele nie mieli praw i było im obojętne, kto będzie nimi rządził. To właśnie była społeczność. W II połowie XIX stulecia rodzi się powszechna tożsamość narodowa. Ludzie stają się wolni, mogą się swobodnie przemieszczać ze wsi do miast, gdzie zmienia się ich status społeczny.
Sto lat temu jako naród musieliśmy się zmierzyć z odbudową państwowości, tożsamości narodowej, scalenia podzielonego terytorium. Od czego rozpoczęto odbudowę państwa polskiego?
Postawiono na patriotyzm, dobre i mądre reformy. Nasza niepodległość praktycznie zaczyna się w 1921 roku, po traktacie ryskim, kiedy to odparliśmy nawałę bolszewicką. Osobiście uważam, że powstanie państwa polskiego to był drugi „cud nad Wisłą”, jeżeli nie pierwszy. Nigdy nie powstałaby wolna Rzeczypospolita w 1918 roku, gdyby nie wspaniały polityk, wybitny dyplomata, pianista, muzyk, artysta Ignacy Jan Paderewski, którego dzisiaj się pomija. On działał na zewnątrz, między Waszyngtonem, Londynem a Paryżem. Prezydent Teodor Wilson nie powiedziałby o granicach państwa polskiego, gdyby ktoś mu ich wcześniej nie przedstawił. Skąd Amerykanin miałby wiedzieć, w jakich granicach ma leżeć Polska w 1918 roku, gdy od 123 lat nie było jej na mapie? Następna postać to Ignacy Daszyński. Obrońca, reprezentant Polski na konferencji w Wersalu. Następnie Józef Piłsudski – świetny strateg, ale nie polityk. Te postacie miały ogromny wpływ na powstanie niepodległej Rzeczypospolitej.
Żeby właściwie zrozumieć słowo „ojczyzna”, trzeba być wolnym, wolnością nie absolutną, ale dającą możliwość podejmowania wyborów i ponoszenia ich konsekwencji.
Rosjanie po powstaniu styczniowym zniszczyli polską inteligencję, wywożąc ją na Sybir lub wieszając na szubienicy. Prusacy wysiedlili ich w Nadrenie, a inni sami wyjechali do Ameryki. Z chwilą odzyskania niepodległości naukowcy, nauczyciele, duchowni, pracownicy administracji wywodzili się głównie z terenów galicyjskich.
Co się udało w okresie odbudowy Rzeczypospolitej?
Po pierwsze: reforma walutowa. Musieliśmy stawić czoła czterem różnym systemom monetarnym. W 1924 roku reforma Władysława Grabskiego wprowadziła jednolitą monetę. Na ten cel nie otrzymaliśmy żadnego wsparcia finansowego z zagranicy. Kolejną rzeczą, z której możemy być dumni, to reforma komunikacyjna. W okresie zaborów wszystkie trasy kolejowe prowadziły do stolic państw zaborczych. Trzeba było zmienić ich kierunki i scalić w jedną sieć. Nikt się nie pytał: „Ile to będzie kosztować? Co z tego będę miał?”. Każdy wiedział, że będzie mieć Polskę! To było niesamowite. Następnie ustawodawstwo – konstytucja. Ustanowienie prawa zasadniczego, prawa i obowiązków władzy i obywatela bez tradycji konstytucyjnej nie było możliwe. Wzorowaliśmy się na francuskiej ustawie zasadniczej. Niestety, mimo to konstytucja marcowa z 1921 roku się nie udała. Z drugiej strony wzrastało bezrobocie, brakowało szacunku dla państwa, szerzyło się partyjniactwo itd. Piłsudski wiedział, co się dzieje poza naszymi granicami. Za przyzwoleniem państw Ententy w 1922 roku miał miejsce układ w Rapallo – tajny wojskowy sojusz niemiecko-sowiecki. Następny był układ w Locarno w 1925 roku, który zagwarantował zachodnie granice Niemiec, ale nic nie mówił o wschodnich. Później doszło do przewrotu majowego, dokonanego przez Józefa Piłsudskiego, który był posunięciem spowodowanym sytuacją w państwie. Władzę sprawował już bowiem czternasty rząd w 1926 roku. Doszło do sytuacji, w której koalicja rządząca się rozpadała i mogła stać się bezwładną – rządem mniejszościowym, który nie miałby faktycznej władzy.
Udało się nam także wprowadzić nową gospodarkę. Zbudować port w Gdyni, który był trzecim portem na świecie pod względem nowoczesności. Gdynia była wówczas wizytówką Polski na świat, miastem dla biznesu.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego wprowadzono powszechny obowiązek szkolny w systemie 3-4-klasowym. Powstawały uniwersytety. Utworzono Akademię Górniczo-Hutniczą, Katolicki Uniwersytet Lubelski, reaktywowano Uniwersytet Warszawski. Rozwijała się kinematografia. W 1936 roku w Warszawie było 97 placówek kinowych. Zaczęły się pojawiać także teatry, jednak na bilety stać było niewielu. Możemy się również pochwalić powstaniem rozgłośni radiowych w Warszawie, Wilnie, we Lwowie czy w Poznaniu. Polska radiostacja była słyszana nawet w Waszyngtonie. Rozwijały się rówież matematyka i historiografia.
Godnym uwagi jest także wprowadzenie nowej konstytucji – kwietniowej – w 1935 roku. Podkreślała ona obywatelską potrzebę odpowiedzialności za państwo. Urzędy otrzymywano nie za przynależność partyjną, ale za zasługi dla kraju i narodu. Otrzymywali je legioniści, żołnierze, powstańcy, intelektualiści itd. Dzięki temu uratowaliśmy ojczyznę i patriotyzm.
fot. depositphotos.com
Czego się nie udało? Czego mamy się nauczyć?
Wyciągać wniosków z popełnianych błędów. W dwudziestoleciu międzywojennym nie było aż tylu błędów co później. Nie udało się jednak ostatecznie scalić państwa, zatrzymać ubożenia ludności. To był za krótki okres. Nie mogliśmy obronić Polski w 1939 roku – to było nierealne! Praktycznie rzecz biorąc, naszymi sojusznikami były Łotwa i Rumunia, które tak naprawdę nic nie znaczyły. Francja i Anglia tak wtedy, jak i później nas zdradziły. Niestety nie wszystko dało się zrobić od razu, potrzeba było wielu lat naprawy, a przede wszystkim wielu lat nauki.
Dzisiaj mamy społeczeństwo roszczeniowe. Rościmy sobie pretensje do różnych rzeczy. Nie wiadomo jednak na jakiej podstawie. Ponadto w demokracji problemy rozwiązuje się przez dyskusję, na argumenty, a nie na ulicy. Tego winniśmy się nauczyć, w przeciwnym wypadku zostaje nam dyktatura. Także w okresie II Rzeczypospolitej różnie wyglądały dyskusje polityczne, nie zawsze dyskutowano na argumenty, nie powielajmy tych samych błędów.
Co nam zostało z niepodległości w czasie II wojny światowej? Co nas niosło w walce o wolną ojczyznę?
Rozpoczęła się wojna, polski żołnierz bronił kraju, inteligencja ratowała to, co jeszcze się dało uratować. Amerykanie i wywiad brytyjski wiedzieli o planowanych atakach od 25 sierpnia, mimo to do polskich ambasad nie wpłynęły żadne noty dyplomatyczne. Już wtedy zostaliśmy zdradzeni. W walce o wolną ojczyznę niosło nas przywiązanie do wiary i polskości. W okresie II wojny światowej tworzyliśmy organizacje podziemne. Kogo Rosjanie nie wywieźli, nie zamordowali, a Niemcy nie zagazowali, to właśnie te osoby tworzyły jednostki partyzanckie, ośrodki tajnego nauczania i inne formacje. Za nauczanie na poziomie szkoły średniej i uniwersyteckim groziła śmierć. Mimo że Polacy bardzo się bali, udawało się im nauczać w podziemiu.
Pomimo hekatomby, jaką było powstanie warszawskie (największy mord, który Stalin wykonał rękami żołnierzy niemieckich), pozostał nam patriotyzm. Zostali nam Żołnierze Niezłomni. Niezłomni, bo prawdziwy naród ich nie wyklął. Wyklęła ich władza ludowa. Oni nigdy nie uznali status quo, które ustanowiono w Jałcie i Poczdamie.
Zostały nam tradycje. Piękne tradycje! Miejskie, ludowe zwyczaje, tradycje studenckie. Została nam także wiara w Boga i w przyszłość. Wszak największe potęgi kiedyś upadały i tak też się stało ze Związkiem Radzieckim. Będąc w czwartej klasie liceum, mówiłem, że tak jak przed wiekami upadały wielkie mocarstwa, tak wcześniej czy później Związek Radziecki na pewno upadnie. Ich rozpad rozpoczynał się od wewnątrz. Społeczeństwa były zdegenerowane, tak samo stało się z ZSRR. Wielu patrzyło na mnie z niedowierzaniem. Mówili: „Boguś, bo cię kiedyś zamkną!”. Owszem, w okresie „Solidarności”, gdy byłem na studiach, wielokrotnie mnie zatrzymywano i pałowano. Doczekałem się jednak upadku Związku Radzieckiego, na dodatek bez jednej wystrzelonej bomby. Nie wierzyłem w to. Donald Reagan zdołał obalić takie mocarstwo? To było szokujące i piękne!
Polska inteligencja, polscy robotnicy nigdy nie pogodzili się z danym stanem rzeczy, ten bunt narastał. Świadczą o tym wydarzenia poznańskie z 1956 roku, liczne strajki robotników, spór o millenium państwa polskiego, następnie spór o Matkę Bożą i peregrynacja pustej ramy ze świecą po kraju.
Czy ta niezłomność przetrwała także w sercach zwykłych obywateli?
Doskonale pamiętam góralkę na Chramcówkach, która z okazji peregrynacji dekorowała wierzbiną ulicę. Wtem nadeszło dwóch milicjantów i jeden z nich powiedział: „Obywatelko, płacicie karę 50 zł”. A góralka wyjęła 200 zł i powiedziała: „Panie Władzo, razem z Matką Boską jedzie jeszcze Trójca Święta, za nich też płacę”. Milicjanci odwrócili się na pięcie i odeszli ze spuszczonymi głowami. To był prawdziwy patriotyzm!
Nikt się nie pytał: Ile to będzie kosztować? Co z tego będę miał? Każdy wiedział, że będzie mieć Polskę!
Inteligencję wymordowano w Katyniu, Oświęcimiu, powstaniu warszawskim. To właśnie wśród zwykłych obywateli przetrwała niezłomność i świadomość wartości narodowych. W 1976 roku byłem na koronacji Matki Bożej Limanowskiej. Żaden pociąg i autobus nie mógł jechać w kierunku Limanowej. Ze Śląska, z Będzina ludzie szli na piechotę i na piechotę musieli wracać, bo niczym nie można było dojechać. Młodzież z limanowskich szkół została przymusowo zabrana na wycieczki w okoliczne góry, tak aby nie mogła wziąć udziału w uroczystościach. Helikoptery patrolowały teren, wszystkie limanowskie sklepy były zamknięte. Żeby się napić wody, musieliśmy znaleźć jakieś źródełko. Jak takie państwo mogło przetrwać? Dlatego powstała „Solidarność”.
Powstała, bo przetrwała w nas niezłomność?
Tak, a co więcej, przetrwały podstawowe artykuły wiary, etyki, to, co jest najważniejsze. W 1968 roku studenci zaczęli protestować, w 1970 roku społeczność robotnicza postanowiła upomnieć się o swoje prawa. W wydarzeniach grudniowych na Wybrzeżu, w Płocku, w Radomiu robotnicy sprzeciwiali się ówczesnemu stanowi rzeczy. Władza ich pacyfikowała. Ludność wychodziła na ulice, ale była skłócona i łatwo było nad nią zapanować. Nastawiano przeciw sobie rolników i robotników, pracowników i studentów. W 1980 roku powstaliśmy wszyscy razem. Robotnicy, rolnicy, hutnicy, górnicy, kolejarze, inteligencja, studenci, uczniowie. W 1980 roku zamknęli się w zakładach i nie dali się wyprowadzić na ulicę, to było przyczyną sukcesu „Solidarności”. Patriotyzm polega na wspólnocie. To nie Lech Wałęsa, ale obywatele, Polacy, patrioci, którzy rzucili wszystko i byli świadomi konsekwencji stawiania oporu, a mimo to stanęli do walki! To jest właśnie przejaw prawdziwego patriotyzmu, walki o Polskę, o polskość.
Czym było wyznawanie wiary w tamtym czasie ?
Wyzwaniem. Groziła za to alienacja społeczna, wystawienie się na śmieszność, wyzwiska. Czasem musiałem się wstydzić, że byłem studentem KUL-u. Jednak muszę powiedzieć, że w swoim życiu doświadczyłem pomocy od dwóch zdeklarowanych ateistów przynależących do partii. Przy czym oni wiedzieli, że ja jestem wierzący. Było to w sytuacji, kiedy zmarł mi ojciec, mama połamała żebra, a ja musiałem iść na urlop dziekański, aby utrzymać domostwo. Katolicy się wówczas ode mnie odwrócili. Za jakiś czas jedna z tych dwóch osób przyjęła mnie jeszcze do pracy.
Czego by Pan życzył naszej ojczyźnie na najbliższe sto lat?
Przede wszystkim zgody narodowej, umiłowania ojczyzny, poszanowania tradycji narodowych i historii, wyciągania wniosków z błędów, które popełnili nasi przodkowie. Rozwoju polskiej nauki, dobrych przemian społecznych, sprawiedliwości społecznej, więcej wiary w Boga i w siebie, a wtedy będziemy wolni!
Dziękuję za rozmowę.
Bóg daje siłę w każdym utrapieniu
Rok temu trafiła do mnie prośba o modlitwę o szczęśliwe rozwiązanie dla Wiktorii. Wśród licznych próśb, które na co dzień trafiają do uszu kleryka, nie zwróciłem jakoś szczególnej uwagi na tę intencję i jak zwykle poszedłem do kaplicy, żeby się pomodlić.
Pierworodny sługą Chrystusa
Pani Regina jest mamą dwóch synów. W życiu małżeńskim – jak mówi – pewne trudności nie zostały rozwiązane w sposób pomyślny. Na początku wszystko wydawało się idealne, lecz później stało się tak, że mąż potrzebował innej osoby i postanowił wyprowadzić się z domu.
Hagar znaczy wyrwana z pęt śmierci
Postać Hagar występuje w historii Abrahama. Przypomnijmy, że ten patriarcha Izraela żył 18 wieków przed Chrystusem. Zatem mówimy o postaciach sprzed prawie czterech tysięcy lat!