
fot. cathopic.com
Byłam wychowana w miłości i miałam piękne dzieciństwo. Dorastanie jednak okazało się trudne, bo choć czułam się kochana, to nikt nie był w stanie wypełnić mojej tęsknoty za ojcem. Miałam ojca, owszem, lecz był on obecny tylko ciałem, nie duchem. W moim sercu była pustka.
Próbowałam zapełnić to miejsce moją pierwszą miłością. W swojej niedojrzałości i zranieniu z powodu braku ojcowskiej miłości wszystkie tęsknoty za prawdziwą miłością przelałam na mojego chłopaka. Już wtedy zaczęłam buntować się na Kościół. Na to, że nie pozwala konsumować nam naszej miłości. Media i cała pop kultura, to wszystko mówiło mi, że seks przedmałżeński daje szczęście i spełnienie. Skoro Kościół nie mógł nagiąć swoich zasad do mojego myślenia, to ja postanowiłam go opuścić. Nie znałam Boga, nie miałam z Nim prawdziwej relacji. Na studiach zamieszkałam z moim chłopakiem, jednak wielka miłość nie przetrwała. Mimo moich starań i tego, że postępowałam zgodnie ze „wspaniałymi” poradami z czasopism i książek, byłam coraz bardziej nieszczęśliwa.
Po kolejnym zranieniu przez mężczyznę byłam w stanie spróbować wszystkiego, co przyniosłoby mi upragnione szczęście. Współlokatorka chcąc mi pomóc, zaprosiła mnie na adorację do Kościoła. Zaśmiałam się jej w twarz: „Ja?! Na adorację?!”. Ona przekonała mnie wtedy słowami: „Nie musisz się tam modlić, po prostu idź, zrelaksuj się”. Kiedy tak siedziałam sama w ławce, zaczęłam mówić do Boga, nie wiedząc, że zaczynam się modlić. Pamiętam, że było bardzo ciemno, tylko Najświętszy Sakrament był oświetlony. Patrzyłam na krzyż i mówiłam: „Nie znam Cię, Jezusie, nie ruszasz mnie na tym krzyżu. Ale jestem taka nieszczęśliwa. Pomóż mi, jeśli istniejesz”. Poprosiłam Jezusa o dowód dla mnie: „Moja mama od dwóch lat nie ma pracy, jeśli dasz jej pracę, to w Ciebie uwierzę i będę Twoja”. Po około tygodniu moja mama dostała pracę. Wybuchnęłam wtedy płaczem i prawie krzycząc, wyznałam wiarę w Boga.
Pokochałam Jezusa i oddałam mu swoje życie. Uwolnił mnie, bo żyłam zniewolona w grzechu i smutku. Otrzymałam taki pokój, jakiego moje serce nigdy wcześniej nie doświadczyło. Jezus przemienił moje serce i mój umysł. I wreszcie pozwolił, abym przebaczyła mojemu ojcu. Obecnie jestem szczęśliwą żoną i matką dwojga dzieci. Bez względu na to, co dzieje się teraz w twoim życiu i co zrobiłeś, Jezus cię kocha i pragnie twojej miłości, a twoje życie nie będzie szczęśliwsze i piękniejsze nigdzie indziej, niż w rękach naszego miłosiernego Boga.
W szponach nałogu
Mam na imię Wiesław i jestem narkomanem. Cały czas mówię, że nim jestem, bo narkomanem zostaje się do końca życia. Od 20 lat jestem czysty. Byłem uzależniony przede wszystkim od heroiny, ale każdy narkotyk wydawał się dla mnie dobry, o ile tylko dawał kopa.
Szukając domu…
Nad powołaniem do życia zakonnego zastanawiałam się od czasu szkoły podstawowej. Przyglądałam się wtedy uważnie o dziewięć lat starszej kuzynce. Odwiedzałam ją wraz z jej mamą w różnych placówkach.
Żona Lota – ta zapatrzona w przeszłość
Z historią Lota i jego żony spotykamy się na kartach 19. rozdziału Księgi Rodzaju. Bóg chce ukarać grzeszne miasto Sodomę, a równocześnie pragnie ocalić sprawiedliwego Lota, bratanka Abrahama, i jego najbliższą rodzinę.