fot. Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

W dawnych wiekach pielgrzymowanie kojarzyło się z odpokutowaniem win. Z czasem jednak wędrówka do miejsc świętych stała się atrakcją samą w sobie. Czym zatem powinno się charakteryzować prawdziwe pielgrzymowanie? Na to pytanie odpowie ks. dr hab. Piotr Roszak, prezbiter diecezji toruńskiej, w rozmowie z dk. Szymonem Szubarczykiem SCJ.

Przeglądając oferty różnych biur podróży, można natrafić na wiele propozycji, w których pada słowo klucz „pielgrzymka”. Nie zawsze ma to jednak przełożenie na doświadczenie religijne…

Śledząc współczesną literaturę, można zaobserwować, że określa się pielgrzymką wszystkie podróże mające pewien cel, jak choćby zwiedzanie stadionu piłkarskiego (np. „pielgrzymka” na Camp Nou w Barcelonie), przybycie do grobu muzyków czy też do miejsc ważnych kulturowo, które coraz częściej określa się jako pielgrzymowanie. W ten sposób słowo „pielgrzymka” wytraca swoje teologiczne znaczenie, obejmując wiele czynników tylko pośrednio związanych z faktycznym pielgrzymowaniem, i staje się określeniem niejasnym, nieostrym. Nazwanie każdej własnej podróży jako pielgrzymki dowodzi jej popularności, lepszego odbioru w naszym środowisku, ale jednocześnie grozi zamazaniem jej istoty. Dlatego potrzebne jest odkrywanie i pogłębianie teologii pielgrzymowania – tego, czym jest pielgrzymowanie, jaka jest jego istota i do czego ma prowadzić.

Jednak wyruszając na pielgrzymkę, można natknąć się na innych ludzi, inną kulturę i inne zwyczaje. Takie zderzenie się z inną rzeczywistością jest nie lada przeżyciem, szczególnie w przypadku podróżowania do obcego kraju. Jak najlepiej podejść do tych wszystkich wrażeń w drodze?

Pielgrzymowaniu zawsze towarzyszyły poznawanie świata, kultury, gastronomii, spotkania z ludźmi. Jednak kluczem pozostaje skupienie się na głównym celu, którego nie mogą przysłonić cele drugorzędne. Pielgrzymowanie łączyło ze sobą te elementy, ale zawsze wokół nadrzędnego celu – wejścia w głębszą relację z Bogiem, w troskę o własne zbawienie. Dlatego mówiąc o pielgrzymowaniu, chodzi o czynienie czegoś ze względu na zbawienie, rozumiane jako zjednoczenie z Bogiem, które daje wolność. W czasie pielgrzymowania nie rozumiemy wszystkiego, co spotykamy na naszej drodze. Jednak często poznajemy sens tego wydarzenia po przebyciu drogi. Podobnie w ciągu naszego życia nie wszystkie doświadczenia i znaki, które otrzymujemy, są jasne, ale w pewnym momencie dostrzegamy ich znaczenie i to, jak prowadziło nas to do zbawienia. Nie chodzi o całkowite wyeliminowanie doświadczenia poznawczego, gdyż w pielgrzymowaniu zawsze był element ciekawości (dziś powiedzielibyśmy: turystyki), ale on nie dominował i był podporządkowany chęci doświadczenia religijnego związanego z nawiedzeniem miejsca świętego i odzyskaniem wolności od grzechu przez pokutę, a przez to osiągnięciem zbawienia, zapoczątkowanego doświadczeniem pielgrzymki.

Czym zatem różni się prawdziwy pielgrzym (w ścisłym znaczeniu) od osoby, która uprawia turystykę?

Turysta szuka doświadczeń, a pielgrzym poszukuje relacji, które go zmienią w perspektywie zjednoczenia z Bogiem. Dlatego pielgrzym „powtarza”, bo relacja go nie nudzi, a turysta „już tu był” i szuka ciągle nowości. Zalicza miejsca na liście, nie nawiązuje z nimi głębszych relacji, ale je „konsumuje” (i potem „wydala”). Turysta czyniąc tour, czyli dosłownie zwracając się, zmieniając ciągle turę, poznaje miejsca jak najbardziej atrakcyjne, a więc nie przez ich wartość, jaką posiadają. Przydrożne kapliczki są dla turysty atrakcją, a nie miejscem kultu, i to sprawia, że ma on jedynie doświadczenie z drugiej ręki.

Jako że celem turysty jest doświadczenie samo w sobie, a nie to, co może ono zbudować w człowieku, dlatego ciągle zasadne wydaje się stawianie pytania o autentyczność czy nawet podważanie prawdziwości oglądanych miejsc, aby porównywać je z innymi. W przypadku pielgrzyma znaczenie ma droga, ale ze względu na cel, nie zaś samo doświadczenie. Pielgrzym nie szuka samego siebie w tych doświadczeniach, ale spotkania z Bogiem. Poszukuje zatem sensu, a w wydarzeniach z pozoru przeciwnych widzi znak Bożego błogosławieństwa i pyta o jego znaczenie. Turysta chce dokładnie tego, co zaplanował i jak to sobie wyobraża. Nie potrafi otworzyć się na niespodziewane i zaskakujące, jeśli nie jest związane z kontrolą. Turysta ma wiele wspólnych aktywności z pielgrzymem, ale jednocześnie wiele go od niego różni, bo odmienne jest doświadczenie turystyczne od doświadczenia pielgrzymiego.

fot. unsplash.com

W twórczości Zygmunta Baumana odnalazłem stwierdzenie, które brzmiało jak wyrok na pielgrzyma: „skończyła się epoka człowieka świadomego, dokąd zmierza, znającego motywacje i konsekwentnie dążącego do celu, a zaczyna się czas spacerowiczów, krótkich wypadów bez konsekwencji dla tożsamości, będących prostym zbieraniem wrażeń, bez układania ich w jedną całość”. Dawniej pielgrzymowanie do daleko położonych sanktuariów zasadniczo odbywało się raz w życiu i pozostawiało głęboki ślad. Dziś to samo doświadczenie może ginąć wśród wielości wspomnień, więc dla duszpasterzy wysiłek powinien skupić się na tym, aby zatrzymać to doświadczenie.

Jakie typy turysty można wyróżnić?

Warto wskazać na kilka typów współczesnego turysty i odnieść je do pielgrzyma: czasami to turysta rekreacyjny, szukający odmiany; innym razem poszukiwacz doświadczeń, który nie buntuje się przeciw panującym dookoła wartościom, ale odkrywa swoje cele; różni się od pielgrzyma, który poszukuje centrów własnej religii. Turysta szuka poza własnym kręgiem, ale tylko obserwuje, nie angażuje się. Jeszcze inny to turysta eksperymentujący – ten już wchodzi w świat obcego kręgu, posługując się metodą prób i błędów. Przykładem takiej turystyki może być np. dla chrześcijanina doświadczenie życia w środowisku buddyjskim, z jego praktykami i rytuałami. Ono jednak jest z zasady sporadyczne, ale jeśli oznacza przyjęcie tego sposobu funkcjonowania, odejście od własnego punktu odniesienia dla tożsamości (z którym porównuje się wszystko inne), to wówczas mamy do czynienia z turystą egzystencjalnym. Ten już znalazł nowe centrum swojego życia i w pewien sposób żyje na wygnaniu względem dotychczasowego, własnego środowiska.

Czym zatem powinien charakteryzować się prawdziwy pielgrzym?

Istnieje osiem elementów, które pozwalają odróżnić turystę od pielgrzyma, a które stanowią różnice w przeżywaniu samej wyprawy. Pielgrzyma popycha do działania i przemiany przede wszystkim wiara. Przekonanie, że życie posiada znaczenie, a pielgrzymka pomaga w odkryciu pełnej perspektywy tajemnicy życia. Istotny element stanowi pokuta, która rozumiana jest jako gotowość zmiany serca. Pozwolenie, aby odeszło to, co przeszkadza, przez co pielgrzymka może być bolesnym doświadczeniem. Pielgrzym różni się od turysty także swoim podejściem do wspólnoty – nie wybiera towarzysza drogi, ale przyjmuje każdego spotkanego na drodze. Zmierza do świętego miejsca, które jest synonimem spotkania z Bogiem i ma postać zewnętrzną – sanktuarium, jak i do miejsc duchowych ukrytych w pejzażu świata, przypominającym rzeki, które na pewnych odcinkach mają podziemne koryta. Kolejne cechy pielgrzyma to rytualne sposoby wyrazu swej tożsamości oraz postawa wotywna, a więc ofiarowywanie cierpień i trudności związanych z transformacją egzystencji. Pielgrzymka to także doświadczenie zatrzymania i zdolności do świętowania, radości z przeżytych doznań oraz brak typowego dla turysty przekonania „od” – „do”: pielgrzym wie, że rozpoczyna drogę, która potem trwa dalej, domaga się wytrwałości.

Czy może Ksiądz podzielić się wskazówkami, jak możemy lepiej przeżywać nasze wędrówki?

Pomocne dla umocnienia pielgrzymiej motywacji może być postawienie samemu sobie pytań dotyczących intencji, oczekiwań, nawiązywanych relacji itp. Z doświadczenia wiem, że stawianie napotkanym pielgrzymom podstawowych pytań: Dlaczego idą? Co ich skłoniło do podjęcia pielgrzymki? Jak to się zaczęło? – może uruchomić lawinę refleksji, korektę zachowań i przełączenie na tryb „pielgrzym”. Nic dziwnego, że wiele materiałów duszpasterskich, np. przewodnik duchowy (Guia espiritual) przygotowany przez arcybiskupstwo w Santiago de Compostela, stawia na zadawanie głębokich pytań, a nie po prostu dostarczanie treści.

fot. unsplash.com

Rola pamięci w życiu duchowym

Rola pamięci w życiu duchowym

Teraźniejszość, której doświadczamy, dostarcza nam nieustannie wspomnień i wydarzeń, do których możemy wracać, wyciągać z nich wnioski i przemieniać swoje życie. Jednocześnie pamięć o przeszłych wydarzeniach pozwala nam na budowanie coraz lepszej relacji z Bogiem i drugim człowiekiem.

Uczenie prawdziwego humanizmu

Uczenie prawdziwego humanizmu

W opisie biblijnym, gdy chodzi o ocalenie życia na ziemi przed niegodziwością i potopem, Bóg powierza to zadanie wierności najstarszemu ze wszystkich, sprawiedliwemu Noemu. Czy starość ocali świat? W jakim sensie? I jak starość ocali świat?