Otwórzmy się na nowe życie!

fot. unsplash.com

„Spędzamy wiele czasu, by się dorobić w życiu, a zbyt mało czasu, by je przeżyć”. Moje rozważanie rozpoczynam słowami św. Teresy z Kalkuty, która była otwarta na każde życie, również to z marginesu społecznego. Wiedziała, że żyć to kochać, a kochać to działać tam, gdzie nas stawia Bóg, i w sposób, w jaki On tego pragnie, a nie jak my to sobie wyobrażamy – w konkretnej sytuacji, rodzinie, miejscu. Jakże głośno powinny wyryć się w sercach te słowa nam, katolikom XXI wieku, którzy często zapominamy, czym jest życie i po co żyjemy na tej ziemi.

Katechizm Kościoła katolickiego uczył dawniej, że „człowiek żyje na tej ziemi, by Boga czcił, kochał i poznawał, a przez to osiągnął cel ziemskiej wędrówki – zbawienie duszy”. Drogi czytelniku, zbawienie wieczne to cel twojego życia niezależnie od tego, czy czytając ten artykuł, masz 20, 30 czy 80 lat. Wiek ziemski nie ma tu znaczenia, liczy się zbawienie wieczne i w jego kontekście chciejmy popatrzeć na życie w starości.

Wieczność w szczęściu

Przewrotny tytuł tego artykułu może sugerować, że w starości trzeba otwierać się na nowe życie – wnuków, dzieci i za nie je przeżyć. Pomoc dziadków i rodziców jest nieocenionym skarbem dla młodego pokolenia, a jednocześnie często przykładem wiary, nadziei i wypełnieniem słów św. Pio, który mówił, że „życie jest walką, z której nie możemy się wycofać, lecz w której musimy zwyciężyć”. Często chcemy to zwycięstwo widzieć tu i teraz, dostrzegać materialny wymiar naszego życia – i oczywiście jest to ważne – jednak nie możemy zapomnieć o otwieraniu się na wieczność na każdym etapie naszego życia. Dlatego chciejmy, wczytując się w tytuł tego artykułu, zobaczyć, do czego naprawdę jesteśmy wszyscy wezwani – do wieczności w szczęściu, czyli z Bogiem. Zatem, drogi czytelniku, jeśli nie jesteś w podeszłym wieku, żyj tak, jakbyś w nim był. Żyj, pamiętając o życiu po śmierci, bo nikt ci nie zagwarantuje, że dożyjesz biologicznej starości.

Chciejmy zatem korzystać z daru Eucharystii, który jest szkołą życia – uczy ofiary, pokory, cierpliwości; uczy, jak żyć naprawdę na miarę Człowieka.

Przewrotny tytuł tego artykułu może sugerować, że w starości trzeba otwierać się na nowe życie – wnuków, dzieci i za nie je przeżyć. Pomoc dziadków i rodziców jest nieocenionym skarbem dla młodego pokolenia, a jednocześnie często przykładem wiary, nadziei i wypełnieniem słów św. Pio, który mówił, że „życie jest walką, z której nie możemy się wycofać, lecz w której musimy zwyciężyć”. Często chcemy to zwycięstwo widzieć tu i teraz, dostrzegać materialny wymiar naszego życia – i oczywiście jest to ważne – jednak nie możemy zapomnieć o otwieraniu się na wieczność na każdym etapie naszego życia. Dlatego chciejmy, wczytując się w tytuł tego artykułu, zobaczyć, do czego naprawdę jesteśmy wszyscy wezwani – do wieczności w szczęściu, czyli z Bogiem. Zatem, drogi czytelniku, jeśli nie jesteś w podeszłym wieku, żyj tak, jakbyś w nim był. Żyj, pamiętając o życiu po śmierci, bo nikt ci nie zagwarantuje, że dożyjesz biologicznej starości.

Zanurzeni w woli Ojca

Dziś w świecie, w którym walczy się z życiem od poczęcia, na każdym etapie jego istnienia pod pozorem większego dobra; kiedy pod pozorem łagodzenia cierpienia popiera się i promuje eutanazję, chcę prosić ciebie, czytelniku, aby twoje życie, może wydające ci się życiem z marginesu, odrzucone przez bliskich, nieakceptowane przez ciebie samego, stało się życiem ofiary w zjednoczeniu z ofiarą Jezusa Chrystusa ponawianą na ołtarzach całego świata. Wówczas czas, który ci pozostał na tym świecie, spędzisz, żyjąc naprawdę i w prawdzie. Cierpiąc, niedomagając, a może nie mogąc utrzymać żadnej, nawet podstawowej czynności życia zewnętrznego, przypominajmy sobie słowa Chrystusa, które skierował do s. Józefy Menendez: „Oprawcy rozciągają Mnie i gwoździami przybijają do krzyża. Nic Mi już nie zostaje… Nawet swoboda poruszania ręką czy nogą… Lecz to nie gwoździe, to miłość ofiarna Mnie tak unieruchamia”. Mając w pamięci te słowa, starajmy się żyć tak jak Jezus Chrystus – cali zanurzeni w woli Ojca Niebieskiego, tak jak święci i mistycy ceniąc sobie bardziej cierpienie upodobniające nas do Chrystusa, niż przemijające radości tego świata. W życiu wszystko przemija, zostaje tylko Bóg, który jest życiem i dawcą życia.

Otwórz drzwi Chrystusowi

Na koniec chcę pozostawić tobie, drogi czytelniku, i sobie receptę, którą przepisał nam św. Jan Paweł II. On nie uciekał od cierpień wieku starczego, lecz pokazał całemu światu odkupieńczy wymiar ofiary z własnego życia, przeżywanego w zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem. Dziś chcę z nim i za nim wołać: „Nie lękajcie się. Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Nie lękaj się, drogi czytelniku, choroby takiej czy innej, samotności, niepełnosprawności. Otwórz Chrystusowi drzwi do swojej duszy, daj mu do niej klucze i pełny dostęp. Tylko wtedy prawdziwie otworzysz się na życie w pełnym tego słowa znaczeniu, nie ma bowiem życia bez Boga.

fot. unsplash.com