Z miłości do prawdy

fot. unsplash.com

Podążanie za Jezusem oznacza kierowanie się w życiu prawdą, a więc stałe jej poszukiwanie, podporządkowanie jej całego życia i świadczenie o niej. Jako chrześcijanie jesteśmy powołani do dawania świadectwa prawdzie. Święty Tomasz z Akwinu powiedział: „Człowiek na podstawie samej uczciwości powinien drugiemu przekazywać prawdę”. Nie bez znaczenia pozostaje jednak to, w jaki sposób to czynimy, ponieważ usłyszana prawda może okazać się bolesna… Dlatego papież Benedykt XVI w swojej encyklice Caritas in veritate (Miłość w prawdzie) zwraca uwagę na to, że w duchowości chrześcijańskiej należy uwzględniać dwa uzupełniające się podejścia: duchowość św. Pawła ukierunkowaną na „mówienie prawdy w miłości” (por. Ef 4,15) oraz duchowość św. Jana akcentującą „miłowanie w prawdzie” (por. 2 J 1-2).

„Mówić prawdę w miłości”

Życie w społeczeństwie, które opiera się na budowaniu relacji z drugim człowiekiem, w mniejszym lub większym stopniu powinno zakładać wzajemne zaufanie i wiarę w to, że mówimy sobie prawdę. Jednak jej przekaz – zwłaszcza w przypadku, gdy dla drugiego człowieka może ona okazać się trudna i bolesna – powinien opierać się na najważniejszej cnocie, jaką jest miłość. Są ludzie, którzy nie mają kłopotu z prawdą, lecz z miłością. Człowiek jest wówczas zdolny do tego, aby przekazać bolesną prawdę prosto w oczy w sposób poniżający drugiego. Są szczerzy aż do bólu. Wszyscy cenimy sobie szczerość, ale nie może ona ranić. W rozmowie powinniśmy raczej wykazywać autentyczną troskę o dobro bliźniego. Święty Paweł poucza nas zatem, abyśmy przekazywali prawdę w miłości, zwracając uwagę na to, co mówimy i w jaki sposób to robimy. Miłość wsparta cnotą roztropności może nawet podpowiedzieć nam, aby prawda pozostała sekretem. Miłość zakłada bowiem także potrzebę znajdowania pewnego złotego środka pomiędzy tym, co powinno być wypowiedziane, a tym, co powinno zostać przemilczane. Dotyczy to przede wszystkim sytuacji, w których nasze zdanie, choć prawdziwe, nie jest istotne, a dla odbiorcy może okazać się przykre.

„Miłość bez prawdy można łatwo zamienić na magazyn dobrych uczuć”.
Benedykt XVI

„Miłować w prawdzie”

Są jednak sytuacje, kiedy dyskrecja nie jest wskazana, ponieważ miłość domaga się tego, aby dać świadectwo prawdzie. Widząc bliźniego, który ewidentnie pobłądził oraz wszedł na drogę zła i grzechu, powinniśmy delikatnie i z wyrozumiałością zwrócić mu uwagę. Brak reakcji z naszej strony na zło, krzywdę i grzech, którego jesteśmy świadkami, nie jest aktem miłości. W takich sytuacjach często usprawiedliwiamy się, że nie wkładając kija w mrowisko, kierujemy się miłością. Niejednokrotnie wolimy milczeć, ponieważ nie chcemy ryzykować wznieceniem niepotrzebnej kłótni. Nie jesteśmy jednak wówczas zdolni do tego, aby upomnieć bliźniego, który oddalił się od prawdy, często poprzez oddalenie się od jej źródła, a więc od Boga. Wpadamy wtedy w pułapkę nazywania miłością tego, co jest jej zaprzeczeniem. Benedykt XVI zauważa, że miłość bez prawdy można łatwo zamienić na magazyn dobrych uczuć. Matka będąca bardzo mocno emocjonalnie związana ze swoim dzieckiem nigdy go nie zgani. Jej priorytetem będzie podtrzymywanie z nim jak najlepszych relacji, bez dopuszczania ryzyka pogorszenia dobrej, przyjaznej więzi, jaką z nim tworzy. Dziecko nie usłyszy zatem, że ma problem, z którym powinno się zmierzyć. Czy taką relację opartą tylko na uczuciach możemy nazwać prawdziwą miłością?

Świadectwo o Prawdzie

Jako ludzie wierzący musimy łączyć miłość z prawdą. Miłość to pragnienie dla drugiego dobra wiecznego, jakim jest niebo. Jeżeli widzimy, że osiągnięcie tego dobra w przypadku naszego bliźniego jest zagrożone, powinniśmy uczynić wszystko, aby ponownie znalazło się ono w jego zasięgu. Każdy z nas może się zagubić i odejść od prawdy, próbując stworzyć sobie własną „prawdę” dostosowaną do naszych potrzeb i wymagań. Musimy jednak mieć świadomość, że prawda jest od nas wcześniejsza i że jej sobie nie tworzymy, lecz ją odkrywamy. Można powiedzieć, że prawdą, którą poznajemy, jest Bóg i Jego plan wobec każdego z nas. Tylko taka prawda wyzwala. Bóg przekazał nam ją w swoim słowie i w swoim Kościele. Chociaż Jego słowo niejednokrotnie wydaje nam się trudne do przyjęcia, pozostaje ono jednak prawdą. O tym, co jest prawdą, nie decyduje większość. Wręcz przeciwnie – prawda pozostaje prawdą nawet wtedy, kiedy nikt w nią nie wierzy. A jeżeli tak jest, to musimy wówczas mieć świadomość, że – jak pisał George Orwell – „im dalej społeczeństwo dryfuje od prawdy, tym bardziej nienawidzi tych, którzy ją głoszą”. Tak, zetknięcie z trudną i bolesną prawdą może doprowadzić do nienawiści. Czy jednak ta nienawiść rodzi się tylko z samej konfrontacji z niewygodną dla nas prawdą? A może wypływa ona także z jej niechrześcijańskiego, bo pozbawionego miłości przekazu? Pamiętajmy, że to, w jaki sposób przekazujemy prawdę, jest jednocześnie świadectwem o Prawdzie, a więc o Bogu, który przyszedł na świat, „aby dać świadectwo prawdzie” (J 18,37), a czynił to zawsze z miłością.

… aż do śmierci

… aż do śmierci

Wierność małżeńską bardzo często rozumiemy tradycyjnie jako dozgonne trwanie przy zaślubionej przez nas osobie czy bezustanne dzielenie z nią życia na dwoje. Zwykle tak rozumiana wierność objawia się wspólnym zamieszkaniem, rozmowami przy śniadaniu i porannej kawie, obiedzie i kolacji, wzajemnym dzieleniem radości i smutków, codzienną bliskością i czułością.

Homo viator

Homo viator

Każdy człowiek bez wyjątku to bowiem – jak niegdyś przekonywali dwaj chrześcijańscy filozofowie: Gabriel Marcel i Karol Wojtyła – homo viator, czyli ten, który nieustannie jest w podróży, ciągle znajduje się w drodze.