fot. redemptor.pl
Święty Alfons Liguori przyszedł na świat 27 września 1696 roku w Marianelli pod Neapolem. Już od dzieciństwa darzył Najświętszy Sakrament wielką czcią, która to nieustannie pogłębiała się w jego życiu. Wpatrzony w Chrystusa ukrytego pod osłoną chleba, z czasem doszedł do stanu, w którym całe jego życie było nieprzerwanym trwaniem w obecności Jezusa Eucharystycznego. Jak sam opowiadał, swoje powołanie do kapłaństwa zawdzięczał Przenajświętszej Eucharystii.
Początki kapłaństwa
Z wdzięczności za łaskę wybrania do służby Chrystusowi starał się wynagradzać Bogu częstym nawiedzaniem Najświętszego Sakramentu. Z czasem doszedł do takiej gorliwości, że spędzał tam długie godziny. Warto zauważyć, że św. Alfons nawiedzał Najświętszy Sakrament nie tylko dla okazania miłości swemu Stwórcy, ale również po to, aby prosić o światło i Ducha Świętego, aby to Chrystus w nim działał, w nim głosił Ewangelię, spowiadał i rozmawiał z ludźmi. Tak oto św. Alfons pozwolił stać się jedynie narzędziem w rękach samego Chrystusa. Oto źródło tak wielkich owoców pracy w konfesjonale, głoszonych skutecznie kazań i przepełnionych światłem nieba pozostawionych pism. Na początku jego kapłaństwa Pan wysłał go na jedną z neapolitańskich parafii, gdzie głosił królestwo Boże, wzywając do pokuty i nawrócenia. Jego gorliwość i miłość do Boga oraz troska o zbawienie bliźnich stały się przyczyną wielu nawróceń i licznych spowiedzi. Dobre serce Alfonsa nie potrafiło przejść obojętnie wobec najbardziej ubogich, żyjących w niedostatku. Pragnął z nimi być, aby doświadczyli w swoim życiu Chrystusa, który jako jedyny mógł dać im prawdziwe szczęście, którego świat dać nie może.
Zbawienie dusz
fot. redemptor.pl
Miłość do Boga charakteryzuje się tym, że człowiek przestaje żyć dla siebie, a myśli bardziej o innych. Tak było w życiu św. Alfonsa. Pragnął cierpieć dla zbawienia dusz. Jako biskup nadal prowadził surowy tryb życia, pokutując za grzechy swoje i swoich wiernych. Mało spał, posilał się tylko zupą, chlebem i jarzynami. Umartwiał się licznymi wyrzeczeniami, a paraliż kręgosłupa długo dawał mu się we znaki. Jednak szczególnym cierpieniem był dla niego widok wielkich zniewag doznawanych przez Chrystusa w Eucharystii. Pragnął za te zniewagi wynagradzać. Święty starał się znosić wszystkie trudy w pokorze – naśladując tym samym drogę krzyżową Zbawiciela. Umocnienie na tej ścieżce odnajdywał w duchowym trwaniu wobec Najświętszego Sakramentu.
Życie Eucharystią
„Jeśli kto Mnie miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy” (J 14,23). Panowanie Jezusa w św. Alfonsie sprawiło, że stał się jednym z największych świętych i doktorów Kościoła. Życie Eucharystią, modlitwa, ofiara, pokora prowadziły go do coraz większej zażyłości z Panem. To przyjacielska relacja z Chrystusem przynaglała go do nawiedzania Chrystusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Była to dla niego pierwsza po sakramentach forma nabożeństwa, gdyż jak nauczał – jest ona najmilsza Bogu, a dla nas najpożyteczniejsza. Pisał z żalem: „O! gdyby ludzie Cię kochali, z pewnością wszystkie kościoły byłyby przepełnione. Widząc Cię oczyma wiary ukrytego w tabernakulum, padłszy na twarz, wielbiliby Cię i dziękowaliby Tobie, pałając miłością. Tymczasem ludzie zapominają o Tobie i Twej miłości…” – Rozmyślania na wszystkie dni całego roku św. Alfonsa Liguoriego.
Życie Eucharystią, modlitwa, ofiara, pokora prowadziły go do coraz większej zażyłości z Panem.
Miłość bliźniego
Trwanie w obecności Chrystusa spowodowało, że każdym jego działaniem kierowała miłość do Boga i bliźniego. Świadczy o tym fakt, że wszystkie dochody, jakie gromadził przez skromne życie, oddawał na rzecz ubogich i placówkom swojego nowo założonego zgromadzenia. W czasie wielkiego głodu panującego w mieście posunął się nawet do sprzedaży naczyń i sprzętów biskupstwa, aby zaopatrzyć się w chleb dla głodujących. W ten oto sposób św. Alfons stał się przyczyną wielu nawróceń oraz licznych powołań kapłańskich i zakonnych.
Ostatnie tchnienie
Życie św. Alfonsa było ciągłą pamięcią i przygotowaniem na godzinę śmierci. Czytając jego pisma, można zauważyć powtarzającą się prośbę o dobrą śmierć. Tak też się stało. Umierał w spokoju sumienia otoczony przez zakonnych współbraci. Święty charakteryzował się szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej, z którą miał głęboką matczyną relację. Często prosił Ją, aby przybyła do niego w chwili śmierci. Święty ujrzał Ją z radością, a jego twarz się rozpromieniła. Rozmawiał z Maryją, pozostając przez długi czas w zachwycie, doświadczając przedsionka nieba. Wśród modlitw i otaczających go łez, na głos dzwonu na Anioł Pański, oddał spokojnie ostatnie tchnienie. Śmierć tak wielkiego świętego porusza i dodaje odwagi. Pokazuje, jaka nagroda czeka tego, kto płonie miłością do Boga, Najświętszej Maryi Panny i bliźnich.
fot. redemptor.pl
Bóg za ciebie walczy
Choć bohater dzisiejszego artykułu został wyniesiony na ołtarze w tym wieku, to żył niespełna 400 lat temu. Był jednym z najwybitniejszych ludzi XVII wieku w Polsce. Nazywano go prorokiem Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, którego dogmat został ogłoszony przez Kościół dwa wieki później.
„Zdobyty przez Chrystusa”
Droga jego powołania nie była wcale prosta i wygodna. Musiał on przejść przez wiele życiowych zakrętów, aby spotkać w swoim życiu Boga i obdarzyć Go bezgranicznym zaufaniem. Bóg jest jednak łagodny i bardzo cierpliwy.
Hagar znaczy wyrwana z pęt śmierci
Postać Hagar występuje w historii Abrahama. Przypomnijmy, że ten patriarcha Izraela żył 18 wieków przed Chrystusem. Zatem mówimy o postaciach sprzed prawie czterech tysięcy lat!