Wolność od nikotynizmu

fot. depositphotos.com

Papierosy paliłem od 15. roku życia, w sumie 40 lat. Zaczynałem popalać z kolegami w ósmej klasie szkoły podstawowej. Taka była wtedy moda. Paliliśmy po szkole, np. w parku na ławce, gdzie nikt nas nie widział. W ten sposób wpadłem w nałóg.

Przez wiele lat nie zastanawiałem się nad rzuceniem palenia. Nie przeszkadzało mi to. Palili prawie wszyscy, a papieros był sposobem na uspokojenie nerwów w sytuacjach stresowych. Starałem się nie palić w domu, żeby nie szkodzić dzieciom i pozostałym domownikom. Było to jednak tylko moje głupie myślenie i próby usprawiedliwienia swojej słabej woli.

Brak wytrwałości

Później próbowałem wielokrotnie rzucić palenie, np. przy okazji wyjazdów na wakacje, gdzie można było się wyciszyć i odpocząć, lub w czasie choroby, gdy źle się czułem i papieros mi nie „smakował”. Najmłodszy syn, Krzysiu, próbował kilka razy namówić mnie do rzucenia papierosów. Ukrywał przede mną paczki i nie chciał oddać. Nie słuchałem go. Próbowałem również stosować środki łagodzące głód nikotynowy, jednak nic nie pomagało. Nigdy nie udało mi się przerwać palenia na dłużej niż dwa tygodnie.

Uzdrawiająca spowiedź

Cztery lata temu w naszym kościele parafialnym w trakcie rekolekcji adwentowych ksiądz mówił o grzechu. Tłumaczył, co jest grzechem oraz jakie warunki należy spełnić, aby odbyć dobrą spowiedź i zerwać z przywiązaniem do niego. Opowiadał, że wielokrotnie podczas spowiedzi od spowiadanej osoby czuł zapach papierosów, a ona się z tego nie spowiadała. Wytłumaczył, że palenie papierosów jest grzechem przeciwko piątemu przykazaniu Dekalogu – „nie zabijaj”. Szkodzisz swojemu zdrowiu i narażasz się na śmiertelne choroby. W czasie spowiedzi adwentowej wyznałem ten grzech oraz przyznałem, że nigdy się z niego nie spowiadałem. Później, gdy czułem chęć zapalenia papierosa, myślałem, że przecież nie mogę być przywiązany do tego grzechu.

Od tamtej pory nie zapaliłem więcej żadnego papierosa i nie odczuwam takiej potrzeby. Pan Bóg uwolnił mnie od tego nałogu. Nie palę już cztery lata.
Chwała Panu.

Szukając domu…

Szukając domu…

Nad powołaniem do życia zakonnego zastanawiałam się od czasu szkoły podstawowej. Przyglądałam się wtedy uważnie o dziewięć lat starszej kuzynce. Odwiedzałam ją wraz z jej mamą w różnych placówkach.