fot. depositphotos.com

Uzależnienie to stan zaburzenia zdrowia psychicznego i fizycznego, który charakteryzuje się okresowym lub stałym przymusem zażywania substancji psychoaktywnej lub wykonywania określonej czynności. Współczesna psychologia nazywa uzależnieniem wszystko to, co dana osoba musi wykonywać i nad czym utraciła kontrolę.

Problem ten dotyka wielu ludzi: uzależnienie od alkoholu, narkotyków, hazardu, seksu, nikotyny, leków psychotropowych lub po prostu przeciwdepresyjnych, bez których pacjenci nie mogą normalnie funkcjonować. Osoba uzależniona często nie kontroluje swojego zachowania w procesie zdobywania substancji czy sytuacji, od której jest uzależniona. W gabinecie lekarskim często można spotkać prośbę o kontynuację leczenia lekami psychotropowymi z grupy benzodiazepin, które są substancjami silnie uzależniającymi. Nie rzadsze bywają prośby o leki „na życie”, to znaczy takie, które pomogą pacjentowi żyć, bo sam już nie potrafi, bo codzienność go przerosła. Rodzi się jednak pytanie: „Czy dziś codzienność jest inna niż lata temu?”.

Wielu stwierdzi, że tak, powołując się na tempo życia i wymagania społeczne względem człowieka. Tutaj warto jednak zatrzymać się na chwilę nad poruszanym tematem – czas zawsze był i będzie taki sam, a tempo życia narzucamy sobie sami lub pozwalamy, by inni to za nas czynili. Wymagania społeczne ulegają zmianie, ale człowiek odczuwa „ciężar” ich nie dlatego, że są inne, tylko dlatego, że zapomniał, po co żyje. Zapomnieliśmy dziś, że celem naszego życia jest zbawienie wieczne, nie zaś jedynie życie doczesne, bo doczesność przemija. „Świat myśli o mocy jedynie w kategoriach siły fizycznej i o mądrości jedynie w kategoriach próżnej wiedzy w duchu dzisiejszych czasów (…). Musimy rozpocząć naszą pracę w wieczności, tak jak On zechciał rozpocząć swoją, to znaczy od tego, co najniższe i najpokorniejsze, jako początek tego, co najwyższe i najpotężniejsze” (Fulton J. Sheen). Wspominając o uzależnieniach od leków, nie można pominąć suplementów diety i tak zwanych preparatów OTC, czyli dostępnych bez recepty. Spora część pacjentów wierzy bardziej w witaminy niż w Boga i to, co lekarz mówi. Suplementy, witaminy są potrzebne, ale w konkretnych sytuacjach – w okresie rekonwalescencji po długiej chorobie, po operacji, w chorobie nowotworowej. Nie ma potrzeby stosować ich w nadmiarze, często bowiem mogą nam zaszkodzić, zamiast pomóc.

Osoba uzależniona często nie kontroluje swojego zachowania w procesie zdobywania substancji czy sytuacji, od której jest uzależniona.

Współczesne uzależnienia

Dla nikogo nie jest już tajemnicą epidemia uzależnień od wrażeń, jakie generuje technika. Chciałam zwrócić uwagę na jeszcze jeden rodzaj uzależnienia, o którym się nie mówi i które jeszcze nie zostało zdiagnozowane i zdefiniowane, a którego lawinę obserwuję w ciągu ostatniego roku – jest to uzależnienie od wegetarianizmu. Często zdarza się, że podczas bilansu zdrowia ucznia rodzice przychodzą z nastoletnimi córkami (rzadziej dotyczy ten problem chłopców) i proszą o wykonanie badań profilaktycznych i sprawdzenie, czy dziecko nie ma anemii. Pytani, skąd to podejrzenie, mówią, że dziecko jest wegetarianinem ze względów ideologicznych! Tutaj pojawia się dramat nie tylko tego dziecka, ale i rodzica, który jest uzależniony od decyzji swojego potomka i pozwala, by trzynastolatek sam decydował o sobie, a często o całej rodzinie, mówiąc, co powinno być, a co nie na domowych talerzach. To ważny temat ze względów medycznych, gdyż w okresie dojrzewania, kiedy organizm rośnie, potrzebuje on różnego rodzaju składników odżywczych.

Nie ma sytuacji bez wyjścia

Terapia wyjścia z uzależnienia jest bardzo długa, często upokarzająca dla pacjenta, gdyż samo uświadomienie sobie tego, że jest się uzależnionym, uderza w ludzkie, samowystarczalne „Ja”. Przypomina mi się jeden z moich pacjentów, wieloletni alkoholik, którego, jak sam mówi, uratował udar mózgu. Ten incydent neurologiczny stał się dla niego szansą na odwyk i powrót do normalnego życia. Zauważył również, że stało się to dzięki Bogu, bo jego mama się za niego modliła. Po wielu latach wrócił do sakramentów świętych, do Kościoła, poszedł do spowiedzi i jak sam przyznaje, stąd czerpie siłę do dalszego życia. Jego przykład pokazuje, że nie ma sytuacji bez wyjścia – przy każdych drzwiach, którymi chcemy przejść w naszym życiu, stoi Bóg i tylko czeka, abyśmy pozwolili Mu sobie pomóc.

fot. depositphotos.com

Nieujarzmione „Ja”

Na koniec chciałam zwrócić uwagę na problem, który psychologia i psychiatria pomija, nie mieści się on również w kryteriach ICD 10 ani DSM IV, według których klasyfikuje się uzależnienia w medycynie, ale dotyka on każdego człowieka, bez wyjątku – jest to uzależnienie od własnego „Ja”. Przywiązanie do własnych zachcianek, własnego zdania, pragnień z pominięciem woli Bożej w naszym życiu i drugiego człowieka. To własne „Ja”, które święci nazywali „nieujarzmionym”, wprowadza wiele bólu w życie naszych rodzin, miejsc pracy i w nas samych. Jak już pisano – nie ma sytuacji bez wyjścia, bo w każdej chwili i w każdym miejscu naszego życia czeka na nas Bóg, który mówi do nas: „Ty dasz Mi swoje uniżenia, Ja dam ci Moją boskość; ty dasz Mi swój czas, Ja dam ci Moją wieczność, ty dasz Mi swoje umęczone ciało, Ja dam ci odkupienie, ty dasz Mi swoje złamane serce, Ja dam ci miłość, ty dasz Mi swoją nicość, Ja dam ci Moje wszystko” (Fulton J. Sheen). Nie bójmy się zatem przychodzić do Najlepszego Lekarza i Psychologa, aby u Niego zyskiwać uzdrowienie z każdego uzależnienia, nawet tego, o którym jeszcze nie wiemy lub wiedzieć nie chcemy.

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do słońca i oczywistym jest dla nas to, że ono istnieje. Lubimy korzystać z kąpieli słonecznych, zachwycamy się piękną opalenizną ludzkiego ciała. W mediach możemy usłyszeć zarówno o korzystnym działaniu promieni słonecznych, jak i o ich szkodliwości dla zdrowia, a co za tym idzie – życia ludzkiego.