fot. commons.wikimedia.org

„Niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Panu”. To jedne z najbardziej znanych słów ojca i wielkiego doktora Kościoła, a zarazem patrona Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego, żyjącego na przełomie IV i V wieku – św. Augustyna. Zanim jednak dane było mu odnaleźć prawdziwy sens życia, twórca filozofii chrześcijańskiej, z której na przestrzeni wieków czerpało wielu teologów i świętych, przebył wyjątkowo krętą i wyboistą drogę. Ostatecznie jego wytrwałe poszukiwania doprowadziły go do Boga, gdyż tylko On może w pełni zaspokoić człowieka.

Święty Augustyn urodził się w 354 roku w Tagaście (dziś Souk Ahras w Algierii). Po nadzwyczaj burzliwej młodości w wieku 33 lat doznał nawrócenia i przyjął chrzest z rąk św. Ambrożego w Mediolanie. Sam później ze wzruszeniem stwierdza w swoich Wyznaniach: „Późno Cię ukochałem. Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Błądziłem, lecz przypomniałem sobie Ciebie. Sam z siebie żyłem źle, lecz w Tobie ożyłem na nowo”. Po powrocie do Afryki został biskupem Hippony, gdzie zmarł w 430 roku.

Nieoceniony wpływ na nawrócenie młodego Augustyna miały kazania św. Ambrożego, listy św. Pawła, a także nieustanne, i często we łzach, modlitwy jego matki – św. Moniki, która sama będąc gorliwą chrześcijanką, cierpiała, widząc życie swojego syna z dala od Boga. Niedługo przed śmiercią doznała spełnienia próśb.

„Jakżeś jest bliski wątpiącym i grzesznym,
Bo doświadczyłeś zwodniczych bezdroży,
Lecz nawrócony przez łzy swojej matki,
Poznałeś prawdę”.

Walka wewnętrzna

Początkowo jego plany życiowe różniły się diametralnie od tych Bożych: „Marzyłem o zaszczytach, pieniądzach, małżeństwie (…). Kiedy w owych dążeniach miałem ciężkie kłopoty, byłeś tym łaskawszy dla mnie, im mniej mi pozwalałeś na znajdowanie jakiejkolwiek słodyczy w tym, co nie było Tobą (…). Rozjątrzałeś ranę [mojej duszy], aby wszystko porzuciła (…) i została uleczona”.

Walczyły w nim, jak i w każdym człowieku, dwie wole – cielesna z duchową. We wspomnianych już Wyznaniach ubolewa nad tym, że przez długi okres nie dostrzegał swojego niekorzystnego położenia: „Oto stawiałeś mi przed oczyma mnie samego, abym zobaczył, jaki jestem wstrętny, pokręcony, brudny, okryty wrzodami, ociekający ropą (…). Zamiast się lękać, że tyle brzemion mnie przygniata i pęta, raczej się lękałem, że będę z nich uwolniony”.

Bóg nigdy nie odstępuje człowieka

Studiowanie dzieł filozoficznych skłoniło go do sięgnięcia po Pismo Święte, w szczególności po listy św. Pawła, choć sam przyznaje, że najbardziej uderzyły go słowa Psalmu 4: „Zadrżyjcie i nie grzeszcie”. I dodaje: „O jakże mnie to poruszyło, Boże mój, gdy się nauczyłem drżeć z lęku nad moją przeszłością, aby w przyszłości nie grzeszyć”. Pełen wdzięczności dla Boga wspomina, że nigdy nie był głuchy na Jego wołanie: „Kiedy szedłem szeroką drogą tego świata, nie odstępowałeś ode mnie (…). W zranionym bowiem sercu mym ujrzałem Twoją jasność”.

Pomimo życia beztroskiego i bez większych zobowiązań, korzystający z niego dotąd jak się wydaje w pełni, wiodący życie towarzyskie i intelektualne, ceniony już wtedy erudyta wytrwale dąży do poznania prawdy. Jednak jako szczęśliwy uchodzi wyłącznie w oczach innych. Wspomina po latach: „To było moim marzeniem: kochać i być kochanym (…). Tak naprawdę potrzeba mi było pokarmu wewnętrznego, Ciebie samego, Boże mój – ale tego głodu nie uświadamiałem sobie”.

fot. commons.wikimedia.org

Rzuć się ku Niemu, a On Cię uleczy!

Ostatecznie w swoich poszukiwaniach nasz bohater dochodzi do wniosku, że „tylko szaleni odrzucają leki, które by ich uwolniły od szaleństwa”. Próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: „Czy święci znajdowali w sobie siłę do walki z własnymi słabościami?”. Dochodzi tym samym do wniosku, że jest to niemożliwe! Zauważa, że wszyscy uciekali się do „Pana Boga swego”, nie opierając się tym samym na własnych umiejętnościach, ale na Jego dobroci i miłości. Wyrzuca sobie, że sam tak nie działał. Dlatego w jego „spowiedzi” znajdujemy także słowa: „Rzuć się ku Niemu! Nie obawiaj się – On się nie cofnie, abyś upadł. Rzuć się z całą ufnością, On przygarnie Cię i uleczy”. Nawrócenie nie wbija Augustyna w pychę, lecz wzbudza w nim wielką wdzięczność wobec Boga. Wie, że bez Jego udziału nie byłoby to możliwe. Ubolewa nad ludzką naturą, podległą grzechowi już od niemowlęctwa. Porównuje często stan życia w grzechu do choroby: „Człowiekowi choremu nie smakuje nawet chleb, tak błogi dla podniebienia zdrowego, albo gdy chore oczy odwracają się od światła, za którym tęsknią oczy zdrowe. Tak też niegodziwcowi nie podoba się Twoja sprawiedliwość (…)”.

Święty Augustyn jest bez wątpienia postacią, którą warto przypominać. Żył w trudnych czasach zamętu, gdzie pojawiało się wiele zwodniczych idei, sprzecznych z chrześcijaństwem. Pomimo uwikłania się w niektóre z nich, nie poprzestał na tym i wytrwale dążył do poznania prawdy, którą ostatecznie osiągnął i promował w swoich licznych i nieocenionych dziełach, popularnych także dziś.

Bóg za ciebie walczy

Bóg za ciebie walczy

Choć bohater dzisiejszego artykułu został wyniesiony na ołtarze w tym wieku, to żył niespełna 400 lat temu. Był jednym z najwybitniejszych ludzi XVII wieku w Polsce. Nazywano go prorokiem Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, którego dogmat został ogłoszony przez Kościół dwa wieki później.