Poznałam, co znaczy moc modlitwy

W swoim życiu niejednokrotnie poznałam, co znaczy moc modlitwy, która uzdrawia. Pierwszym takim doświadczeniem jest dla mnie spowiedź święta. W miarę jak dojrzewam do przeżywania sakramentu pokuty, widzę, że coraz bardziej staje się on rzeczywistym spotkaniem z Bogiem, które nie ogranicza się tylko do wyznania grzechów, ale polega na oddawaniu tego wszystkiego, co mnie zadręcza w sercu, moich lęków. Wszystko to oddaję coraz bardziej Panu Jezusowi.
Moja spowiedź staje się modlitwą – rozmową i spotkaniem z Bogiem. Przepełniona jest prośbą o miłosierdzie, o zdolność do pogodzenia się z tym złem, które popełniłam. Towarzyszy temu ufność w dobroć i miłość Boga. Sakrament spowiedzi jest dla mnie kliniką uzdrawiania ludzi. Gdy spotykam młodych kapłanów, zawsze ich proszę: „Dużo spowiadajcie, naprawdę dużo spowiadajcie! Nie tylko po to, żeby ludzie wyznawali swoje grzechy, ale przede wszystkim po to, żeby zapragnęli spotkania z Bogiem, który uzdrawia”.
Kilkanaście tygodni temu dopadło mnie przeziębienie, bardzo źle się czułam, byłam cała blada i zachrypnięta. W tym czasie odwiedził mnie mój spowiednik, który przyjechał, aby mnie wyspowiadać. Po przebytej spowiedzi udzielił mi sakramentu namaszczenia chorych i pomodlił się nade mną, po czym zakończyliśmy wspólną modlitwę i udałam się do kuchni, aby czymś poczęstować mojego gościa. Po chwili ksiądz zwrócił mi uwagę, że nabrałam kolorów i żebym przejrzała się w lustrze. Faktycznie, znów odzyskałam rumieńce na twarzy! Po krótkiej wymianie zdań powiedział do mnie: „Pani Basiu, pani ładnie mówi…”. Chrypka odeszła, wróciłam do zdrowia. Całe to zdarzenie miało miejsce w piątek, a w poniedziałek wróciłam do pracy.
Moja spowiedź
staje się modlitwą!
Inną sytuacją, która była dla mnie szczególnym doświadczeniem uzdrawiającej mocy modlitwy, był okres, gdy zapadłam na chorobę nowotworową. Wówczas modliło się za mnie wiele osób, w tym także wielu kapłanów, którzy sprawowali w mojej intencji Mszę Świętą. Mój stan był jednym z najgorszych na oddziale. Mimo to jako pierwsza zostałam wypisana ze szpitala. Po przebytej operacji nic mnie nie bolało, nie potrzebowałam żadnych środków przeciwbólowych w odróżnieniu od innych pacjentów. W miarę jak nabierałam sił, modliłam się liturgią godzin lub różańcem. Myślę, że modlitwa różańcowa jest tą, o którą niejednokrotnie trzeba zawalczyć, która jest doskonałym egzorcyzmem, dlatego też zły duch dokłada starań, aby nam w niej przeszkodzić.
Z modlitwą różańcową mam jeszcze inne doświadczenie, które związane jest z chorobą nowotworową mojego męża. Miewał on momenty, w których krzyczał z bólu, bardzo cierpiał. Środki przeciwbólowe niewiele pomagały. Gdy ból narastał, prosił mnie, abym modliła się na różańcu i za każdym razem, aż do jego śmierci, widziałam, jak mój mąż w trakcie modlitwy do Matki Bożej się uspakajał i doświadczał ukojenia.
W szponach nałogu
Mam na imię Wiesław i jestem narkomanem. Cały czas mówię, że nim jestem, bo narkomanem zostaje się do końca życia. Od 20 lat jestem czysty. Byłem uzależniony przede wszystkim od heroiny, ale każdy narkotyk wydawał się dla mnie dobry, o ile tylko dawał kopa.
Szukając domu…
Nad powołaniem do życia zakonnego zastanawiałam się od czasu szkoły podstawowej. Przyglądałam się wtedy uważnie o dziewięć lat starszej kuzynce. Odwiedzałam ją wraz z jej mamą w różnych placówkach.
Żona Lota – ta zapatrzona w przeszłość
Z historią Lota i jego żony spotykamy się na kartach 19. rozdziału Księgi Rodzaju. Bóg chce ukarać grzeszne miasto Sodomę, a równocześnie pragnie ocalić sprawiedliwego Lota, bratanka Abrahama, i jego najbliższą rodzinę.