fot. depositphotos.com

W poprzednim artykule dowiedzieliśmy się o nowym projekcie misyjnym Zgromadzenia w Niderlandach. W tym numerze swoim osobistym doświadczeniem posługi w tym kraju z kl. Krzysztofem Witkiem SCJ podzielił się ks. Michał Tabak SCJ.

Jak to się stało, że wyjechał Ksiądz do Niderlandów?

Nigdy przed święceniami kapłańskimi nie myślałem o wyjeździe z Polski. Powołanie misyjne zaczęło się rozwijać, kiedy udałem się do naszych współbraci w Naddniestrzu, aby ich ewangelizować. Do wyjazdu do Niderlandów zostałem zainspirowany w 2018 roku podczas kolędy duszpasterskiej w Krakowie przez naszych parafian, których córka wyszła za Holendra, katolika. Wróciłem do domu i sprawdziłem w Internecie, co sercanie robią w Holandii. Okazało się, że powoli kończą działalność. Pomyślałem, że chcę tam pojechać, i przygotowałem projekt. Miesiąc później przekazałem go ówczesnemu przełożonemu generalnemu. Nie wiedziałem o tym, że zamierza on otworzyć tam nową międzynarodową wspólnotę zakonną, więc obydwaj byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Dla mnie wyjazd do Holandii okazał się możliwy, a on znalazł człowieka, który chce tam pojechać. W czasie oczekiwania na podróż doświadczyłem niezwykłego prowadzenia przez Ducha Świętego.

Pierwsze wrażenia?

Wszystko jest nowe, inne. Trochę jak w tej piosence: „Zacznij od nowa, zacznij jeszcze raz”. Na dworcu w Nijmegen czekał na mnie ks. Jesús Baena SCJ, współbrat z Hiszpanii, który przyleciał do Niderlandów dwa dni przede mną. To było nasze pierwsze spotkanie. Do tej pory widzieliśmy się kilka razy jedynie przez Internet. Pierwszy miesiąc spędziliśmy na urządzaniu domu, który wynajęliśmy, a który był kompletnie pusty. Zabieganie o potrzebne do życia podstawowe przedmioty spełniło funkcję integracyjną. Urządzenie kaplicy, pierwsza Msza Święta, adoracja – rozpoczęło się życie duchowe, zakonne. Pranie, sprzątanie, gotowanie – jak w domu. W październiku dołączył do nas współbrat z Indonezji – ks. Peter Subowo SCJ.

Są już jakieś pierwsze owoce posługi?

Uczestniczyłem i posługiwałem ostatnio na rekolekcjach Bidden en Vasten – „Modlitwa i post”. Spotkałem młodych, charyzmatycznych katolików, którzy są rozmodleni, karmią się Eucharystią, przystępują do spowiedzi. Takie doświadczenie bardzo motywuje do posługi „w krainie, gdzie wszystko jest inaczej”. Poznaliśmy też młode holenderskie małżeństwo. Raz w tygodniu przychodzą do naszej domowej kaplicy. Przyprowadzają swoich znajomych i wspólnie adorujemy Pana Jezusa, medytujemy nad słowem Bożym. Bardzo wielką radość sprawia mi również kontakt z Polakami. Wielu z nich przyjechało tutaj do pracy oraz by skorzystać z pozornie niczym nieograniczonej wolności i okazało się, że przeżyli tu swoje nawrócenie. Pracując w Polsce, zaangażowałem się mocno w posługę w Szkole Nowej Ewangelizacji i okazało się, że Pan Bóg nie pozwoli mi o tej drodze zapomnieć. Nie szukając, spotkałem osoby, które poprosiły mnie o pomoc w przeprowadzeniu seminarium odnowy wiary, jakie prowadziłem w Polsce. Polacy chętnie zaangażowali się też w Sieć Miłosierdzia – modlitwę za ludzi mieszkających w sąsiedztwie.

W czym widzi Ksiądz nadzieję dla Holandii?

Ogromną nadzieję w ewangelizacji Holandii widzę we współpracy międzynarodowej. Nie ważne jest to, z jakich krajów pochodzimy ani jakim językiem mówimy. Istotne okazuje się osobiste doświadczenie Boga żyjącego i dzielenia się Nim. Postawa bycia uczniem i misjonarzem. Tutaj nie ma tłumów, ale królestwo niebieskie „podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło” (Łk 13,21). Kiedy myślę o Holandii, mocno wierzę w te słowa Jezusa o Jego królestwie.

fot. depositphotos.com

Bardzo Was proszę, drodzy Czytelnicy, o modlitwę o wiarę dla nas, mieszkających w Holandii, i serca otwarte na Bożą miłość. Módlcie się też o powołania kapłańskie i zakonne wśród Holendrów.

Pierworodny sługą Chrystusa

Pierworodny sługą Chrystusa

Pani Regina jest mamą dwóch synów. W życiu małżeńskim – jak mówi – pewne trudności nie zostały rozwiązane w sposób pomyślny. Na początku wszystko wydawało się idealne, lecz później stało się tak, że mąż potrzebował innej osoby i postanowił wyprowadzić się z domu.