
fot. depositphotos.com
Jak oswoić los, którego nie znamy… Jak oswoić los, który nam został dany… Jak żyć codziennością, która na początku jest nie do przyjęcia dla rodziców i osób dotkniętych niepełnosprawnością. Przerasta wszystkich. Jest jednak klucz.
Tym kluczem jest przyjaźń, dzielenie się radościami i smutkami, a także problemami. Czasem wystarczy być razem i niewiele mówić, a innym razem mówimy zbyt wiele. Wystarczy popatrzeć na siebie i już się rozumiemy. Wystarczy przejść kawałek i jest pięknie, bo dotyka nas to samo. Wystarczy uczestniczyć we Mszy Świętej jako wspólnota osób czujących to samo i ofiarować się Bogu oraz modlić się wspólnie za siebie.
Dążymy do tych spotkań również na turnusach wakacyjnych, bo w całej tej niepełnosprawności oswojenie losu z osobami, które niosą ten sam bagaż, mają ten sam los i tę samą codzienność, jest łatwiejsze. Wiemy, o czym mówimy, z czego się śmiejemy i dlaczego ubarwiamy ten świat jeszcze bardziej. Dlaczego w nas i obok nas moc ma słabości i się doskonali.
Nie musimy dużo o tym mówić. Będąc razem, dotykamy tego samego. Wiemy, że jest przyjaciel z codzienności naszej niełatwej, do którego możemy zadzwonić w nocy, kiedy już czasem nie dajemy rady; któremu możemy zwierzyć się ze swoich słabości i nas nie oceni; któremu możemy opowiedzieć o swoich radościach, od najdrobniejszych, i zrozumie, dlaczego się z nich tak cieszymy.
Wiemy doskonale, że przyjaźń w niepełnosprawności jest darem. Uczymy się jej, pielęgnujemy ją, jesteśmy w niej cierpliwi, ale pragniemy, aby ona trwała. Nie chcemy skończyć tych spotkań, chcemy je nadal kontynuować, wyjeżdżać razem. Bycie razem daje siłę w przyjaźni – kiedy jeden słabnie, drugi go podtrzyma; kiedy jeden za bardzo pędzi, drugi go spowolni. Obecność, zrozumienie, cierpliwość, znoszenie siebie nawzajem powodują, że mamy moc i wiemy, że jest to Moc w słabości.
Przyjaźń i jej moc w niepełnosprawności jest jak drzewo, które trzeba podlewać i pielęgnować, aby zakwitło, bo jest to drzewo miłości, którą obdarzamy siebie nawzajem, a ona kwitnie w nas, w naszych wnętrzach, ale czasami trzeba sobie o niej przypomnieć i podzielić się, a także drugiemu przypomnieć, że jest w nim siła!
Warto iść razem po tej drodze, która została nam dana. Bycie razem w przyjaźni i zrozumieniu daje pokój serca i niekończącą się radość. Pozwala oswoić los i wspierać się wzajemnie.
W szponach nałogu
Mam na imię Wiesław i jestem narkomanem. Cały czas mówię, że nim jestem, bo narkomanem zostaje się do końca życia. Od 20 lat jestem czysty. Byłem uzależniony przede wszystkim od heroiny, ale każdy narkotyk wydawał się dla mnie dobry, o ile tylko dawał kopa.
Szukając domu…
Nad powołaniem do życia zakonnego zastanawiałam się od czasu szkoły podstawowej. Przyglądałam się wtedy uważnie o dziewięć lat starszej kuzynce. Odwiedzałam ją wraz z jej mamą w różnych placówkach.
Żona Lota – ta zapatrzona w przeszłość
Z historią Lota i jego żony spotykamy się na kartach 19. rozdziału Księgi Rodzaju. Bóg chce ukarać grzeszne miasto Sodomę, a równocześnie pragnie ocalić sprawiedliwego Lota, bratanka Abrahama, i jego najbliższą rodzinę.