
fot. depositphotos.com
Sakrament bierzmowania jest momentem w życiu chrześcijanina, kiedy bardzo świadomie wybiera Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, przyjmuje Ducha Świętego, aby stawać się światłem dla świata, nieść nadzieję, darzyć miłością, po prostu – naśladować Jezusa. Dzięki takiej postawie chrześcijanie czynią Boga obecnym w codziennym życiu. Bywa jednak, że praktykujemy wiarę, słuchamy o Bogu, poznajemy prawdy wiary, ale brak nam głębokiej zażyłości z Jezusem. Przedstawione w tym numerze świadectwo pani Ireny wskazuje nam drogę do wejścia w relację z Jezusem, budowanie z Nim codziennego dialogu o zwykłych rzeczach, wskazuje, że Jezus przychodzi nam z pomocą pośród naszych codziennych zmagań. Szukajmy Pana, bo pozwala się znaleźć! Uzbrójmy się w cierpliwość, bo nie zostawia tych, którzy szukają Jego woli.
Zawsze byłam osobą wierzącą, chodziłam do kościoła, modliłam się, praktykowałam naszą wiarę tak, jak się to robi w większości naszych rodzin. Mimo to z przykrością mogę powiedzieć, że nie zauważałam działania Boga w moim życiu. Tak było do czasu mojej choroby, którą przeszłam kilka lat temu. W trakcie jej trwania wiele się wycierpiałam. Wielką radością była dla mnie świadomość wielu modlitw zanoszonych przez moich najbliższych, znajomych, a nawet przez osoby, których nie znałam. W obliczu mojego cierpienia Pan mnie nie zostawił, dodawał mi sił i wiary. Często było tak, że pocieszałam osoby zdrowe, które ze mną rozmawiały. Jednak przyszedł taki moment, gdy bardzo źle się czułam, ból fizyczny i psychiczny stał się prawdziwą udręką, nie pomagały już nawet środki przeciwbólowe. W tamtym momencie powiedziałam wprost: „Boże, zrób coś z tym, bo ja już dłużej tego nie wytrzymam”. Po dłuższej chwili zorientowałam się, że ból ustąpił… Doświadczyłam wówczas ogromnej miłości Bożej i wiem, że Bóg nie zostawia nas samych, szczególnie wtedy, gdy nam się wydaje, że jest inaczej. Dziękuję Bogu za to doświadczenie.
Innym razem uczestniczyłam w kursie ewangelizacyjnym „Źródła wiary”. Był to cykl siedmiu cotygodniowych spotkań z nauczaniem i uwielbieniem Pana zorganizowany w mojej parafii. Po tym wydarzeniu zawiązała się wspólnota, która rozpoczęła cykliczne spotkania. Odbywały się one wieczorem, a z racji, że pracowałam w godzinach wieczornych, nie mogłam w nich uczestniczyć. Mówiłam Jezusowi, że chcę chodzić do wspólnoty i jeśli On też tego chce, to niech mi pomoże znaleźć inną pracę. Po kilku miesiącach pracodawca oświadczył, że następuje zmiana godzin mojej pracy i mam ją rozpoczynać wczesnym rankiem! Tak jest do dzisiaj. Wierzę, że Pan Jezus to tak poprowadził, abym mogła być we wspólnocie, która otwiera mnie na Boga, na ludzi i daje mi dużo radości.
Za to wszystko dziękuje Panu Bogu!
Ratunek w niedoli
Nasz Pan nigdy nie pozostawia nas samymi. Nawet w największej niedoli trwa przy nas, wsłuchując się w nasze modlitewne wołania i realnie ratując nas z opresji. W takich momentach uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy w stanie odwdzięczyć Mu się za otrzymane łaski, a nasze dziękczynienie zdaje się nie mieć końca.
Już wiem, że istniejesz…
Czy to w świetle szczęścia codziennych dni, czy też w mroku ciemnej doliny trosk, ty również możesz spotkać na swej drodze Boga – żywego, namacalnego. Wystarczy otworzyć Mu drzwi swego serca i zaprosić modlitewnym szeptem.
Uriasz, czyli niezawiniona śmierć
Jezus doskonale wie, że każde zło zaczyna się od małych rzeczy. Tak jak mały kamyk może zapoczątkować niszczącą lawinę, tak pożądliwe spojrzenie może doprowadzić do tragedii.