Droga do wolności

fot. depositphotos.com

Bardzo chciałbym podzielić się moim doświadczeniem z osobami, które mają problemy z alkoholem, są od niego uzależnione, oraz z ich rodzinami, gdyż to one tak naprawdę najbardziej cierpią.

Moja przygoda z alkoholem rozpoczęła się w wieku 13 lat, gdy razem z kuzynami wypiliśmy pierwsze piwo. Po pierwszym łyku stwierdziłem, jak dorośli mogą w ogóle pić to paskudztwo, i powiedziałem, że więcej tego do ust nie wezmę. Jednak z biegiem czasu wszystko się zmieniło. Najpierw wypiłem jedno piwo, potem dwa i tak zwiększała się ilość alkoholu w moim życiu. Później przerzuciłem się na mocniejsze trunki. Najwięcej piłem w weekendy, bo mogłem wtedy swobodnie być poza domem i nie bałem się, że moi rodzice mnie przyłapią.

Kolejnym etapem w moim życiu były studia. To właśnie tam zwiększyłem dawkę alkoholu, znajdując się całkowicie poza domem w towarzystwie ludzi z podobną skłonnością i mentalnością jak moja. Gdy zacząłem pracować, tym bardziej mogłem sobie pozwolić na częstsze picie, ponieważ mieszkałem sam i miałem pieniądze. Nie mogłem się doczekać weekendu, gdyż wtedy mogłem spokojnie się napić. Był to również dobry pretekst, by bronić się przed krytyką, bo po ciężkim tygodniu miałem prawo do relaksu. Bardzo długo nie docierało do mnie, że mam problem. Zawsze myślałem, że dotyczy on pana, który stoi pod sklepem albo leży w rowie, ale nie mnie. Przecież nie jestem taki, jak inni. Kiedy poznałem swoją przyszłą żonę, narzeczona nie wiedziała, że alkohol był dla mnie najważniejszy. Jednak szybko zorientowała się, jak poważny mam problem. Natomiast ja nie chciałem o tym słyszeć.

Przełomem w moim życiu było dla mnie przyznanie się do tego, że piję za dużo i mam problem z alkoholem. Moja żona nakłoniła mnie, abym poszedł do lekarza, a ten na moją prośbę skierował mnie na oddział zamknięty. Dopiero tam odnalazłem normalność i poznałem bardzo wartościowych i mądrych ludzi. To odcięcie od świata było dla mnie zbawienne, ponieważ miałem czas, aby przemyśleć swoją przeszłość i zastanowić się nad przyszłością. Będąc w szpitalu, pierwszy raz od wielu lat regularnie uczęszczałem na Mszę Świętą. I to właśnie tam nastąpił kolejny i najważniejszy przełom. Uznałem bowiem wówczas, że mam problem, i postanowiłem całkowicie rzucić picie. Bóg był ze mną przez cały ten czas i pomagał mi wstać, kiedy upadałem. Wysyłał do mnie osoby, które chciały mi pomóc. I w końcu osiągnął cel, mimo moich oporów. Dróg wyjścia z nałogu jest wiele, ale najpewniejsza wiedzie przez Boga. I to On pomaga wytrwać w postanowieniach.

Szukając domu…

Szukając domu…

Nad powołaniem do życia zakonnego zastanawiałam się od czasu szkoły podstawowej. Przyglądałam się wtedy uważnie o dziewięć lat starszej kuzynce. Odwiedzałam ją wraz z jej mamą w różnych placówkach.