Czy (u)pokorzenie jest konieczne?

fot. Grzegorz Brożek

Czy upokorzenie, poniżenie, myślenie o sobie jako o kimś bezwartościowym czy nieużytecznym lub pozwalanie sobie na ciosanie kołków na głowie mogą być słusznie kojarzone z chrześcijańską pokorą? O tym, jak należałoby ją właściwie rozumieć, kl. Szymonowi Szubarczykowi SCJ opowiedział ks. Józef Gaweł SCJ, wieloletni wychowawca, rekolekcjonista i specjalista w kwestiach kultu Najświętszego Serca Jezusowego.

Jak można najprościej określić pokorę?

Po pierwsze, pokora jest cnotą. Święta Teresa Wielka określa ją słowami: „Pokora to chodzenie w prawdzie. Polega głównie na tym, byśmy zawsze ochotnie gotowi byli na wszystko, cokolwiek Pan z nami zechce zrobić”.

Po drugie, pokora chroni człowieka przed bezpodstawnym wywyższaniem się, przecenianiem swoich uzdolnień i obnoszeniem się z nimi, przed wyczekiwaniem na nienależne w istocie honory i ubieganiem się wszędzie o pierwsze miejsce. Pokorny człowiek jest dumny z tego, kim jest ze względu na dary otrzymane od Boga, a jednak jest też świadomy własnej słabości. Takie podejście charakteryzuje uczniów Chrystusa.

Dlaczego pokora jest tak ważna w chrześcijańskim życiu?

Dwiema podstawowymi potrzebami każdego człowieka są: uznanie i szacunek ze strony innych oraz poczucie własnej wartości, nazywane często miłością własną. Dobre ukształtowanie tych skłonności ma ogromne znaczenie dla utrzymania równowagi i moralnego wzrostu człowieka. Pokora odpowiada na obydwie potrzeby. Pomaga nam poznać prawdę o własnej wartości – jestem dzieckiem Bożym obdarzonym różnymi darami i talentami, a równocześnie zdaję sobie sprawę z własnych ograniczeń. Uznanie własnej słabości jest konieczne, aby posiadać właściwy i pełny obraz samego siebie. Dzięki temu człowiek liczy na Bożą pomoc i może być czujny wobec pokus oraz podszeptów Szatana.

Cierpienie jest chlebem powszednim naszego życia. Dopóki człowiek żyje na ziemi, będzie doświadczał cierpienia i różnych chorób.

Słowo „upokorzenie” często jest przedstawiane w negatywnym świetle. Czy może mieć ono także pozytywny wydźwięk? 

We współczesnej kulturze całkowitej wolności czy raczej swawoli promowane są przede wszystkim prestiż, sukces i zaszczytne miejsce, nawet za cenę krzywdy i poniżenia drugiego człowieka. Wobec tego upokorzenie jest oceniane karykaturalnie.

Niektórzy uważają, że do niczego się nie nadają i unikają odpowiedzialnych funkcji, a także wycofują się, gdy przypada im trudniejsze zadanie do spełnienia. Inni pozwalają sobie ciosać kołki na głowie, nie bronią się i uciekają przed różnymi problemami. Takie postawy są wynikiem kompleksu niższości, który oznacza wewnętrzną pychę, a nie pokorę.

Jednak gdy człowiek staje przed trzykroć świętym Bogiem, przed Bożym majestatem, wtedy powinien przyjąć należną postawę uniżenia. W tym ujęciu pokora jawi się jako piękne i głębokie wyznanie wiary, ogołocenie samego siebie z wątpliwych bogactw i mocy świata, a także złożenie nadziei jedynie w Bogu.

Czy może Ksiądz udzielić porady, jak być pokornym w związku małżeńskim lub jako rodzic?

Tutaj z pomocą przychodzi papież Franciszek, który często powtarza, że każdy z nas powinien zapamiętać i używać trzech słów: „proszę, dziękuję i przepraszam”. Człowiek pyszny nie umie prosić, nigdy nikomu nie podziękuje i nie potrafi przeprosić. Gdyby te trzy słowa częściej powtarzali i przypominali sobie małżonkowie, to uniknęliby wielu konfliktów i cichych dni, a w małżeństwie i rodzinie panowałby pokój i dobra atmosfera.

fot. Grzegorz Brożek

Jak zachowywać pokorę w momentach cierpienia?

Cierpienie jest chlebem powszednim naszego życia. Dopóki człowiek żyje na ziemi, będzie doświadczał cierpienia i różnych chorób. Pismo Święte uczy nas, że poprzez wiele utrapień trzeba nam dochodzić do królestwa niebieskiego.

Bardzo trudno być pokornym w chorobie, bo wtedy człowiek za dużo myśli tylko o sobie, o swoim cierpieniu, a nie o Bogu. Natomiast najważniejsze jest zgadzanie się z wolą Bożą. Trzeba pamiętać, że Bóg ma swój plan wobec każdego człowieka i że wszystko, co mnie spotyka, jest po coś, więc i moja choroba ma sens. Wtedy należy mniej myśleć o sobie i chorobie. Trzeba tę chorobę wykorzystać jako nową okazję do wyproszenia potrzebnych darów dla swoich bliskich czy dla zmarłych.

Gdy człowiek był młody i silny, wypełniał różne zadania i obowiązki zawodowe. Przychodzi starość czy choroba. Nie ma już sił do pracy i realizowania zadań. Wydaje mu się, że jest nikomu niepotrzebny i bezużyteczny. Wtedy uczy się pokory. Jest bowiem uzależniony od opieki i pomocy innych ludzi. Ważne jest, aby zgodzić się na ten stan starości czy bezużyteczności.

Należy ten czas wykorzystać w inny sposób i zatroszczyć się o pogłębienie życia modlitwy, ofiarowując ją swoim bliskim jako dar. Modlitwa połączona z ofiarą cierpienia w oczach Bożych ma wielką wartość i może wyprosić Boże błogosławieństwo dla rodziny. Należy popatrzeć na swój stan jak na nowe powołanie i zadanie w swoim życiu. Trzeba także nauczyć się postawy wdzięczności wobec osób, które nam służą i pomagają w tym okresie.   

Jak rozwijać w sobie cnotę pokory?

Najważniejszym elementem jest naśladowanie pokory Pana Jezusa, jak sam nam przekazał: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca” (Mt 11,29). Jest to zatem najlepszy sposób na rozwijanie w sobie cnoty pokory. To też pokazuje, jak ważne jest nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego.

Pokory uczy nas również świadomość, że wszystko jest łaską, czyli wszystko otrzymaliśmy w darze od Boga. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz” (1 Kor 4,7). Dlatego człowiek pokorny umie się cieszyć z otrzymanych darów i za nie dziękować. Natomiast owocem pokory jest wdzięczność wobec Boga.

Pierworodny sługą Chrystusa

Pierworodny sługą Chrystusa

Pani Regina jest mamą dwóch synów. W życiu małżeńskim – jak mówi – pewne trudności nie zostały rozwiązane w sposób pomyślny. Na początku wszystko wydawało się idealne, lecz później stało się tak, że mąż potrzebował innej osoby i postanowił wyprowadzić się z domu.