fot. depositphotos.com
Apostazja nie jest nowym zjawiskiem, ale ostatnio coraz częściej można ją zaobserwować. Ksiądz Paweł Gabara, kapłan archidiecezji łódzkiej, a także wykładowca homiletyki i teologii pastoralnej, przybliży nam to zjawisko z różnych perspektyw w rozmowie z dk. Szymonem Szubarczykiem SCJ.
Czym jest apostazja zarówno od strony teologicznej, jak i pastoralnej?
W Kościele Rzymskokatolickim jest to dobrowolne, świadome i publiczne wystąpienie ze wspólnoty, czyli zerwanie z nią łączności. Dla apostaty nie ma to żadnego znaczenia, ale z jego decyzją związane jest również zaciągnięcie ekskomuniki, co oznacza, że nie wolno mu w żadnym wypadku przystępować do sakramentów świętych, co więcej – kapłan ma obowiązek odmówić apostacie udzielenia sakramentu lub liturgicznego pochówku. Z każdą decyzją związany jest bowiem jej skutek. Trzeba jednakże podkreślić jeszcze jeden ważny wątek, który jest niewłaściwie przedstawiany osobom decydującym się na oficjalne wystąpienie z Kościoła. Zresztą uważam, że świadomość wśród wiernych w tym zakresie jest bardzo mała i zazwyczaj budowana na tekstach zamieszczonych w Internecie. Otóż, zgodnie z nauczaniem Kościoła, apostata nadal pozostaje katolikiem, gdyż sakrament chrztu, który przyjął, jest nieusuwalny. Nieusuwalny jest również zapis tego faktu w księgach parafialnych, pomimo adnotacji o apostazji. W tym zakresie apostata nadal pozostaje członkiem Kościoła, choć jego decyzja jest inna oraz w pełni aprobowana i szanowana przez Kościół.
Co skłania ludzi do odejścia z Kościoła?
Uważam, że nie ma jednoznacznej i jedynej odpowiedzi na to pytanie. Za każdą decyzją stoją pewne racje, które świadczą również o dramacie osoby ochrzczonej. W ostatnich latach z powodu medialnego dyskursu na temat Kościoła, szczególnie duchowieństwa, wielu apostatów swoje decyzje argumentowało nadużyciami seksualnymi księży, zaangażowaniem Kościoła w sprawy społeczno-polityczne lub też postawą konkretnych kapłanów, zazwyczaj tych, z którymi spotkali się na katechezie lub w swoich parafiach. Oczywiście, są również i odejścia argumentowane niewiarą lub tym, że już od dłuższego czasu ktoś nie uczestniczy w życiu liturgicznym Kościoła. Wiele razy spotkałem takie osoby i zawsze dotykała mnie ich szczerość. Mówili o tym, że wiedzą o istnieniu Boga – podkreślam, że nie używali słowa „wierzę” – ale od lat nie chodzą do Kościoła i podjęli decyzję, by te sprawy uporządkować. Zawsze trudno się tych wypowiedzi słucha, bo niekiedy naprawdę widać, jak ludzie zostali zmanipulowani, ale należy z szacunkiem przyjąć ich decyzję.
Każdy apostata zawsze może wrócić do wspólnoty Kościoła. Jednakże z tym powrotem związana jest pewna forma restytucji, czyli zadośćuczynienia za wcześniejszą decyzję.
Często ludzie tłumaczą się, że apostazja ma być ciosem wymierzonym w instytucję, a nie w Boga. Czy jest to odpowiednie podejście?
Przede wszystkim jest to cios, który zostaje wymierzony w samych apostatów. Bóg zna serce człowieka, dość często również i krzywdy, które go spotkały, i to On jest tym, który decyduje o zbawieniu lub potępieniu człowieka. Nie zmienia to jednak faktu, że sentencja Extra Ecclesiam nulla salus (co tłumaczymy: „Poza Kościołem nie ma zbawienia”), którą na Wschodzie wypowiedział Orygenes, a na Zachodzie św. Cyprian z Kartaginy, nadal obowiązuje. Oczywiście, po II Soborze Watykańskim zmieniło się w teologii rozumienie tego, czym jest Kościół i kto do niego przynależy. Myślę tu o tzw. kręgach przynależności do Kościoła, według których wszyscy ochrzczeni: katolicy, protestanci, prawosławni czy też wyznawcy innych odłamów chrześcijaństwa, są członkami Kościoła. Więcej, do wspólnoty Kościoła należą również ci, którzy „szczerym sercem szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznają”, oraz ci, którzy „bez własnej winy (…) nie doszli do wyraźnego poznania Boga” (KDK 16). Przywołuję to nauczanie, by pokazać, że Kościół jest dla wszystkich, którzy poszukując Boga, uznają, że Jezus Chrystus jest Bożym Synem, który przez swoją męczeńską śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie odkupił każdego człowieka. Papież Benedykt XVI nie odmawiał niekatolikom prawa do zbawienia, ale również nie uznawał koncepcji pluralistycznego zbawienia, polegającej na tym, że każda religia ma wymiar zbawczy z samodzielną drogą do Boga. Jest pewna różnica pomiędzy katolikami, protestantami, prawosławnymi czy też innymi wyznaniami, jak również między wierzącymi i niewierzącymi.
Oczywiście, apostazja jest wymierzona w Boga, ponieważ Kościół stanowi Mistyczne Ciało Chrystusa, a każdy z nas jest jego żywym członkiem. Odejście ze wspólnoty jest więc zawsze rozdarciem i zranieniem ciała, którego głową jest Chrystus. Ważne wydaje się to, byśmy sobie przypominali i uświadamiali, że Kościół żyje dzięki Chrystusowi, w Chrystusie i dla Chrystusa. Kiedy tak patrzymy na wspólnotę Kościoła, a nie tylko w wymiarze instytucjonalnym, to widzimy, jak wielką krzywdę każda apostazja czyni Bogu i całej wspólnocie Kościoła, a szczególnie konkretnej wspólnocie parafialnej.
fot. unsplash.com
Czy są pozytywne strony zjawiska apostazji w Polsce?
To jest dość trudne pytanie, dlatego że w kwestii teologicznej nie ma pozytywów. Natomiast od strony socjologicznej i komunikacyjnej dostrzegam taką i jest nią większa otwartość duchowieństwa na wiernych, którzy zostali nam powierzeni przez Boga. Uważam, że w Kościele nadal mamy duży problem z komunikowaniem się z wiernymi i nie zmieniła tego idea synodalności, tak bardzo akcentowana przez papieża Franciszka. Wiele problemów w społecznościach parafialnych bierze się z tego, że księża nie rozmawiają ze swoimi wiernymi albo rozmawiają w sposób niedopuszczalny, czyli z pozycji nauczyciela, a nie osoby, która chce towarzyszyć człowiekowi w drodze do zbawienia. Mówimy o potrzebie wzajemnego słuchania się, ale nie ma z obu stron woli usłyszenia swoich argumentów. Księża uciekają od pewnych tematów, uważając je za zagadnienia atakujące Kościół. Wierni natomiast artykułują swoje żądania i oczekiwania, ale bez woli zaangażowania się we wspólnotę Kościoła, czyli częściej są biorcami usług. Kolejnym problemem we wzajemnej komunikacji jest nasz język. Dlaczego ma to znaczenie? Proszę sobie wyobrazić, że człowiek, który chce podjąć decyzję o apostazji, spotka się z kapłanem, który nie daje mu czasu, jest arogancki i pretensjonalny. Decyzja takiego człowieka może być jedna… Odchodzę! Zatem dopóki nie uświadomimy sobie, że musimy zmienić swoje podejście do wiernych i jednocześnie definitywnie rozwiązać problemy, które niszczą duchowieństwo, dopóty musimy się liczyć, że tych odejść będzie więcej.
Jak można rozmawiać z ludźmi z rodziny lub najbliższego otoczenia, którzy odeszli z Kościoła?
Odpowiedź rozpocznę od tego, że każdy apostata zawsze może wrócić do wspólnoty Kościoła. Jednakże z tym powrotem związana jest pewna forma restytucji, czyli zadośćuczynienia za wcześniejszą decyzję. W swojej posłudze duszpasterskiej poznałem małżeństwo, które mieszkając za granicą i mając utrudnione życie religijne, po kilku latach podjęło decyzję o apostazji, a następnie decyzję o powrocie do Kościoła. Wpływ na to miała ich córka, która ukryła przed nimi fakt, że chodzi na katechezę i przygotowuje się do sakramentu bierzmowania. Kiedy rodzice dowiedzieli się o jej decyzji, po chwili emocjonalnej rozmowy zaczęli pytać, co jej daje wiara w Boga, i zaskoczyło ich to, kiedy od własnej córki usłyszeli, że dzięki Bogu ona ich naprawdę kocha i ma siłę, by znieść ich relacje między sobą. Te słowa tak ich poruszyły, że dwa lata później przyszli i zapisali się do katechumenatu, by odbudować swoją wiarę. Później, po ustaleniach z biskupem ordynariuszem, podjęli pokutę i publicznie wyznali wiarę, wracając do wspólnoty. Wspaniałe było to, że świadkiem tego wydarzenia była ich dorosła córka, a oni cieszyli się z tego, co zrobili, jak dzieci pierwszokomunijne. Wracając do meritum, zapewne warto spokojnie rozmawiać z uszanowaniem decyzji, która już została podjęta, oraz wyrażać argumenty, dlaczego wiara i relacja z Bogiem są ważne i cenne. Dość często w Kościele posługujemy się sentencją rzymskiego historyka, że słowa uczą, a przykłady pociągają. Może warto w tych dość trudnych życiowo sytuacjach mniej mówić, a bardziej pokazywać, jak wiara i relacja z Bogiem nas kształtuje, wewnętrznie zmienia i uświęca.
Bóg daje siłę w każdym utrapieniu
Rok temu trafiła do mnie prośba o modlitwę o szczęśliwe rozwiązanie dla Wiktorii. Wśród licznych próśb, które na co dzień trafiają do uszu kleryka, nie zwróciłem jakoś szczególnej uwagi na tę intencję i jak zwykle poszedłem do kaplicy, żeby się pomodlić.
Pierworodny sługą Chrystusa
Pani Regina jest mamą dwóch synów. W życiu małżeńskim – jak mówi – pewne trudności nie zostały rozwiązane w sposób pomyślny. Na początku wszystko wydawało się idealne, lecz później stało się tak, że mąż potrzebował innej osoby i postanowił wyprowadzić się z domu.
Hagar znaczy wyrwana z pęt śmierci
Postać Hagar występuje w historii Abrahama. Przypomnijmy, że ten patriarcha Izraela żył 18 wieków przed Chrystusem. Zatem mówimy o postaciach sprzed prawie czterech tysięcy lat!