fot. Archiwum prywatne

Każde miejsce jest miejscem działania Boga, jeśli tylko Mu na to pozwolimy. Jednym z takich miejsc jest szpital, gdzie codziennie kapelani przemierzają korytarze i zaglądają do sal chorych tylko po to, by zanieść im Jezusa – Dawcę Życia. W szpitalu udziela się sakramentu pokuty, namaszczenia chorych, chrztu, sprawuje Eucharystię. Znamy z doniesień medialnych ostatnich miesięcy również sytuację udzielenia sakramentu kapłaństwa na łóżku chorego.

Pisząc z perspektywy lekarza o sakramentach udzielanych w szpitalu, trudno zapomnieć o spojrzeniu matki, której dzieci są w stanie zagrożenia życia. Może bardziej niż statystyczny rodzic zdaje sobie ona sprawę ze stanu własnego dziecka oraz każdego objawu, który u niego występuje i co z tym objawem może być związane. Jako lekarz byłam świadkiem kilku chrztów udzielanych w warunkach szpitalnych, dwa z nich jednak najbardziej zapadły mi w pamięć – były to chrzty moich dwóch córek. Pierwszy miał miejsce w 2014 roku, drugi stosunkowo niedawno, bo w 2018 roku. Obie nasze córki urodziły się zdrowe i zdrowe wyszły do domu po krótkim pobycie na oddziale noworodkowym. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku nic nie wskazywało na „przyspieszoną formę sakramentu chrztu świętego”, jednak obie zaraziły się wirusem RSV (respiratory syncytia virus) prowadzącym do zapalenia krtani, tchawicy, płuc, którym towarzyszą bezdechy, a nawet niewydolność oddechowa.

Dar chrztu świętego

„Chrzest jest najpiękniejszym i najwspanialszym darem Boga (…). Darem – ponieważ jest udzielany tym, którzy nic nie przynoszą, łaską – ponieważ jest udzielany tym, którzy nawet zawinili” (KKK 1216). Mając na uwadze te słowa, trudno odmówić własnym dzieciom najważniejszego – łaski Bożej. Warto zwrócić tutaj uwagę na często spotykany fakt: mianowicie, że ludzie często proszą lub przystępują do poszczególnych sakramentów tylko po to, aby było lepiej, aby się poprawiło, aby się wyleczyło i było zdrowe, tymczasem każdy sakrament to, jak czytamy w Katechizmie Kościoła katolickiego, „dar”. Czasem tym darem jest poprawa stanu zdrowia, innym znowu razem jego pogorszenie. Niezależnie od tego, co dzieje się z nami, musimy być pewni Bożej dobroci i tego, że Bóg wszystko, co czyni, czyni dla naszego dobra tak, aby przybliżać nas do siebie i dać nam „wieniec zwycięstwa” w Jego królestwie na wieki.

Każdy sakrament, czy to przyjęty na łóżku chorego, czy w pięknym kościele, jest największym skarbem, jaki posiadamy na ziemi, a skarby należy chronić, nie zaś oddawać w obce ręce.

Świętowanie czy misterium?

Po pierwszym chrzcie naszego dziecka w szpitalu byłam wdzięczna Panu Bogu za tę wielką łaskę, jakiej może dostąpić nasza córka. Myślę, że jest to odpowiedź na pytanie, które rodzi się w głowie czy sercu niejednego człowieka: Czy nie było żalu, że dzieci były „chrzczone w trybie przyspieszonym?”. Nie – dzięki łasce ich choroby mogłam zobaczyć piękno sakramentu samego w sobie, któremu nie towarzyszy dziś tak powszechne imprezowanie. Obserwując bowiem współczesnych ludzi, jak i sama będąc uczestnikiem i świadkiem wielu sakramentów chrztu świętego, patrzyłam z bólem serca na to, jak sam sakrament jest marginalizowany, a liczy się wspólne świętowanie przy stołach. Rodzice zajęci tym, jak ugościć przybyłą rodzinę, nie przeżywają misterium wtajemniczenia ich dziecka w życie chrześcijanina, zapominają o tym, że z nakreślonym na czole dziecka znakiem krzyża wiąże się wejście tego małego człowieka w życie i śmierć Jezusa Chrystusa. Wśród wielu zajęć i zmartwień co do zakupionego prezentu lub danych dziecku pieniędzy również i goście nie mają czasu przypomnieć sobie i zatrzymać się nad własnym chrztem, a co za tym idzie, nad własnym życiem. Tutaj warto przypomnieć, że zarówno rodzice, jak i znajomi rodziny powinni pamiętać, że nie ma większego daru dla nowo ochrzczonego niż modlitwa w jego intencji oraz przyjęta Komunia Święta. Wspominając „szpitalne chrzty” dwóch z trzech naszych córek, pragnę zauważyć, by nie lekceważyć sakramentów i korzystać z nich możliwie najczęściej. Każdego z nas bowiem czeka śmierć i trzeba nam wiedzieć, że walka, jaką toczy się za życia, jest niewspółmiernie mała w stosunku do tej, jaka czeka nas w godzinę śmierci. Dlatego umacniajmy się Bożą łaską płynącą z sakramentów świętych, póki Bóg daje nam jeszcze na to czas. Każda godzina może być ostatnią godziną naszego życia.

Bóg działa

Pisząc o działaniu Boga w szpitalu, przypomina mi się udział w bierzmowaniu pewnego młodego pacjenta oddziału onkologicznego. Sama wówczas przebywałam w klinice z córką, która zachorowała na chorobę Kawasaki. Podczas jednej z Mszy Świętych, która miała miejsce w kaplicy szpitalnej, młody człowiek przyjmował sakrament bierzmowania. Ten i wiele innych przykładów pokazuje nam, że Bóg działa wszędzie, że nie potrzebuje specjalnych uroczystości czy zaplanowanych spotkań, lecz tylko jednego – serca pragnącego Go i kochającego szczerze, dla którego liczy się On, a nie wystawne przyjęcie, prezenty czy opinia kolegów z klasy. 

fot. depositphotos.com

Powinniśmy spojrzeć na sakramenty jak na dar Bożej łaski i przyjmować je z miłością, tak jakbyśmy przyjmowali samego Jezusa, gdyż to On działa i jest rzeczywiście obecny podczas każdego sakramentu, który przyjmujemy. Każdy sakrament, czy to przyjęty na łóżku chorego, czy w pięknym kościele, jest największym skarbem, jaki posiadamy na ziemi, a skarby należy chronić, nie zaś oddawać w obce ręce.

Za szafarzy

Wdzięczni Bogu za dar Jego łaski, jaki zostawił Kościołowi w postaci sakramentów świętych, prośmy Go, a zarazem módlmy się, aby nigdy nie zabrakło nam prawdziwych szafarzy sakramentów świętych. Niech Maryja, Matka Kościoła i Matka Kapłanów, wyprasza im wierność Ewangelii, a przez to i przez ich posługę pozwala nam przybliżać się do tronu Ojca Niebieskiego.

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do słońca i oczywistym jest dla nas to, że ono istnieje. Lubimy korzystać z kąpieli słonecznych, zachwycamy się piękną opalenizną ludzkiego ciała. W mediach możemy usłyszeć zarówno o korzystnym działaniu promieni słonecznych, jak i o ich szkodliwości dla zdrowia, a co za tym idzie – życia ludzkiego.