fot. R. Warenda SCJ

O sakramencie namaszczenia chorych, jego historii, obrzędach z nim związanych oraz o roli, jaką odgrywa w życiu chorego, z ks. Jarosławem Supersonem SAC rozmawia kl. Wojciech Olszewski SCJ.

Czym jest sakrament namaszczenia chorych?

Jest to moment spotkania chorego z wszechmocnym Bogiem. To czas spotkania człowieka i jego słabości z tym, który jest doskonały, ale który także doświadczył cierpienia – Jezusem Chrystusem. Wierni bardzo często proszą o sakrament Eucharystii, a rzadziej o sakrament namaszczenia chorych. Dlatego wydaje się, że można mówić, że sakrament namaszczenia jest nieco zapomniany. Możliwe, że jest to wynikiem jego nierozumienia. Wierni niejednokrotnie boją się o niego prosić, a przecież „pomaga on całemu człowiekowi do zbawienia” (Sakrament chorych. Obrzędy i duszpasterstwo, wyd. 2 popr., s. 17). Wydaje mi się, że sprawowaniu sakramentu namaszczenia chorych można przypisać perykopę biblijną, znaną z Ewangelii według św. Marka (por. 5,21-34). Oto kobieta, od wielu lat cierpiąca na upływ krwi, z wiarą i nadzieją podchodzi do Jezusa Chrystusa, pragnie dotknąć chociażby Jego płaszcza, aby zostać uzdrowioną. Sakrament ten, jak już wspominałem, dotyczy całego człowieka. Niestety wymiar cielesny człowieka jest skromnie opracowany i rozumiany. Dzisiaj w parafiach raczej słyszy się o Mszach Świętych o uzdrowienie, a nie o comiesięcznym sprawowaniu sakramentu chorych.

Jak kształtował się w świadomości chrześcijan sakrament namaszczenia chorych na przestrzeni wieków?

Lektura Konstytucji Apostolskiej o Sakramencie Namaszczenia Chorych autorstwa Pawła VI naucza, kto ustanowił ten sakrament – Jezus Chrystus, jak i kto go poleca i wiernym ogłasza, a jest nim apostoł Jakub. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, zanim zadomowił się zwyczaj rzymski związany z błogosławieństwem olejów w Wielki Czwartek przez biskupa, olej błogosławiono podczas Mszy Świętej i czynił to ksiądz. Korzystał z niego sam prezbiter podczas sakramentu, ale także wierni, którzy nieśli tenże pobłogosławiony olej do swoich domów. O takim przypadku wspomina Cezary z Arles, żyjący w VI wieku. W późniejszych wiekach, zwłaszcza na terenach na północ od Alp, gdzie nowopowstałe parafie były obszarowo rozłożyste, a księży niewielu, sakramentu tego udzielano rzadko, a nieraz ofiara za jego sprawowanie była znaczna. Z czasem stał się on bądź sakramentem dla elit, bądź dla tych, którzy po odprawieniu pokuty publicznej, kanonicznej, żegnali się z życiem na ziemi. Stąd sakrament stał się ostatnim namaszczeniem i tak go nazywano i lokowano w hierarchii sakramentów. Nie Komunia Święta jako wiatyk, ale namaszczenie chorych było ostatnim sakramentalnym pożegnaniem wiernego przez Kościół na ziemi. Dzisiejsza forma liturgia tego sakramentu wyrosła przede wszystkim z praktyki i mentalności obrzędów wspólnot monastycznych, żyjących w średniowieczu, w których pielęgnowano chorych współbraci, jak i towarzyszono im podczas agonii.

Sakrament ten uzdrawia, nie tylko usuwając chorobę, ale także uzdalnia nas do przyjęcia jej trudu. Nie możemy postrzegać go w sposób magiczny.

Wspomniał Ksiądz o pierwszych wiekach Kościoła. Czy właśnie o tym obrzędzie możemy przeczytać u św. Jakuba Apostoła?

Trzeba pamiętać, że forma obrzędowa i treść teologiczna każdego sakramentu ustanowionego przez Jezusa Chrystusa rozwijała się i nadal rozwija w Kościele. Forma obrzędowa dostosowuje się do mentalności człowieka danej epoki. Sakrament namaszczenia można wykładać w seminariach duchowych poprzez epoki kulturowe, w których Kościół był i jest obecny. Sakrament ten, co do swojej formy, inaczej niż dziś wyglądał w pierwszych wiekach Kościoła, tak jak i sakrament małżeństwa, który nawet był sprawowany w domu weselnym czy rodzinnym nowożeńców. W liście św. Jakuba czytamy o wielu starszych prezbiterach, którzy winni się zgromadzić wokół chorego i go namaścić „w imię Pana”. Współczesny obrzęd nie podkreśla obecności wielu prezbiterów obok chorego, w praktyce zazwyczaj jest jeden, a formuła sakramentalna wypowiadana podczas namaszczenia czoła i rąk podkreśla szafarza, którym jest Pan, wspomagający chorego łaską Ducha Świętego. „Sakrament ten udziela choremu łaski Ducha Świętego” (Sakrament chorych…, s. 17).

Dlaczego sakrament uzdrowienia dla żywych nieustannie kojarzy nam się ze śmiercią?

Doprowadził do tego rozwój rytualno-teologiczny tego sakramentu. Kościół na Zachodzie uczył, że namaszczenia chorych należy udzielać jedynie choremu w niebezpieczeństwie śmierci. Początki tego powiązania dotykają okoliczności, w jakich ludzie podejmowali sakrament pokuty. Otóż, w pierwszych wiekach Kościoła otrzymywano go raz w życiu. Często było to związane z obowiązkiem długotrwającej pokuty. Dopiero po jej odbyciu można było otrzymać sakramentalne rozgrzeszenie. Zdarzało się i tak, że ludzie przez długie lata żyli bez możliwości przystąpienia ponownie do sakramentu pokuty. Dlatego właśnie sakrament namaszczenia chorych stał się możliwością otrzymania przebaczenia za grzechy przed zakończeniem swojego życia. Faktycznie dla wielu był to ostatni przyjmowany sakrament, celebrowany jako przygotowanie do śmierci. Przez to przestał być kojarzony z ukojeniem, z umocnieniem ufności w Bogu, a zaczął być łączony z chwilą odejścia z tego świata. Kiedy ostatnio odwiedzałem parafian podczas wizyty duszpasterskiej i widziałem osobę chorą lub starszą, proponowałem sakrament namaszczenia chorych i comiesięczną wizytę kapłana, przynoszącego Najświętszy Sakrament. Niestety bardzo często słyszałem żywą odpowiedź: ,,Jeszcze nie umieram!”.

Jak wygląda obrzęd, podczas którego błogosławi się olej do namaszczania chorych?

Ma on miejsce w Wielki Czwartek w czasie porannej Mszy Świętej Krzyżma. Modlitwę błogosławieństwa oleju wypowiada biskup w czasie modlitwy eucharystycznej, co wskazuje na przynależność i zależność tego sakramentu od sakramentu Eucharystii. Nie zawsze bowiem potrzebujemy namaszczenia chorych jako aktu pomocy dla całego człowieka do zbawienia, natomiast ciągle potrzebujemy Eucharystii. To uzależnienie ma na celu nieustanne przybliżanie wiernych do sakramentu Eucharystii, do jego sprawowania i spożywania.

fot. depositphotos.com

Czy przystępując do sakramentu namaszczenia chorych powinniśmy oczekiwać uzdrowienia ciała, czy możemy liczyć tylko na pocieszenie duchowe?

Warto przeczytać punkt 6 z Wprowadzenia teologicznego i pastoralnego: „6. Sakrament ten udziela choremu łaski Ducha Świętego, która pomaga całemu człowiekowi do zbawienia, a mianowicie umacnia ufność w Bogu, uzbraja przeciw pokusom szatana i trwodze śmierci. Dzięki tej pomocy chory może nie tylko znosić dolegliwości choroby, ale także je przezwyciężać i odzyskać zdrowie, jeżeli jest to pożyteczne dla zbawienia jego duszy. Jeżeli jest to potrzebne, namaszczenie odpuszcza grzechy i staje się dopełnieniem chrześcijańskiej pokuty”.

Łaska Ducha Świętego pomaga zatem „całemu człowiekowi”. Możemy oczekiwać także uzdrowienia ciała. Ale człowiek nie jest tylko ciałem. Jest to jeden z wielu skutków tego sakramentu, tak samo jak i jego działanie nie jest wyłącznie duchowe. Dowodzą tego świadectwa wielu kapłanów, którzy odwiedzają chorych i doświadczają mocy uzdrawiającej tego sakramentu. Widzą oni, jak przywraca on zdrowie i siłę chorym. Ważne jednak, aby odpowiednio rozumieć kwestię uzdrowienia ciała. Można by pomyśleć, że kiedy ksiądz przyjdzie, na pewno gorączka ustanie, na pewno rak nie będzie się rozwijał. Trzeba jednak pamiętać, że sakrament ten działa dwutorowo. Nie tylko podnosi ciało, ale także przygotowuje, wspomaga w przeżywaniu choroby, którą niejednokrotnie musimy przyjąć. Sakrament ten uzdrawia, nie tylko usuwając chorobę, ale także uzdalnia nas do przyjęcia jej trudu. Nie możemy postrzegać go w sposób magiczny. Możemy oczekiwać podniesienia, ponieważ Chrystus zaingerował swoją sakramentalną łaską. Uczynił na mnie swój znak – namaścił mnie. Nie pogłaskał mnie, lecz namaścił to słabe ciało doświadczone chorobą. Dotknął mojej głowy i dłoni, a więc ośrodków mojego działania i myślenia, by je uzdrowić, by uzdolnić je do działania i myślenia na nowo.

Czy sakrament namaszczenia chorych jest ukojeniem w samotności?

Bardzo ciekawe pytanie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy tak wiele osób, nawet stosunkowo młodych, czuje się samotnych. W Obrzędach sakramentu chorych nie ma mowy o samotności, lecz o słabości, która oczywiście może być rozumiana jako wynik życia w samotności i jej przeżywania. Warto natomiast takiej osobie zaproponować uczestnictwo w sprawowaniu sakramentu Eucharystii we wspólnocie, jak i rozmowę duchową. Należałoby także podczas tej rozmowy zapytać o motywacje takiej prośby. Jeżeli ktoś poprosiłby z powodu samotności o sakrament namaszczenia, „który pomaga całemu człowiekowi”, to należy mu go udzielić.

Pierworodny sługą Chrystusa

Pierworodny sługą Chrystusa

Pani Regina jest mamą dwóch synów. W życiu małżeńskim – jak mówi – pewne trudności nie zostały rozwiązane w sposób pomyślny. Na początku wszystko wydawało się idealne, lecz później stało się tak, że mąż potrzebował innej osoby i postanowił wyprowadzić się z domu.