fot. depositphotos.com

Gdy przystępowałam do pisania poniższego tekstu, zastanawiałam się, czy rozmowa może być lekarstwem? W jaki sposób miałaby ona leczyć? Co powiedzieć, aby rozmowa mogła stać się lekiem? Czy każdego człowieka da się leczyć w ten sposób? Czy każda choroba jest „wyleczalna” przy zastosowaniu takiego specyfiku?

Rozmowa – balsamem dla zmęczonego ciała

Powyższe pytania są dość trudne i w pierwszej chwili, nie zastanawiając się zbyt długo, można by powiedzieć, że absurdalne. Kiedy jednak zaczęłam się im „przyglądać”, rozmyślać nad nimi spokojnie, okazało się, że nie są one tak bardzo abstrakcyjne.

W wielu przypadkach rozmowa może stać się lekarstwem, balsamem dla zmęczonego, chorego ciała, ukojeniem. Koleżanki i koledzy, którzy są lekarzami rodzinnymi lub internistami, opowiadali mi, że często w swojej pracy, poza wypełnianiem obowiązków typowych dla lekarza, takich jak badanie kliniczne (osłuchiwanie serca, płuc, badanie gardła, brzucha) czy zlecanie badań dodatkowych (laboratoryjnych i obrazowych, EKG), rozmawiają ze swoimi pacjentami. Rozmowy te skoncentrowane są nie tylko na stanie zdrowia, wydanych zaleceniach, wyjaśnieniu, w jaki sposób przyjmować leki czy jak zmienić tryb życia. Duża ich część dotyczy także innych aspektów życia codziennego, zwykłych trosk i radości naszych pacjentów.

Rozmowa – podstawa do podjęcia leczenia

Dobrze przeprowadzona rozmowa z chorym może być podstawą do podjęcia leczenia (pacjent wyrazi świadomą zgodę). Kiedy źle wytłumaczy się pacjentowi sens wprowadzonego leczenia lub celu operacji, kiedy nie ma on możliwości zadawania pytań czy uzyskania na nie odpowiedzi, proces leczenia może być niezrozumiały i nieprzyjemny.

W wielu przypadkach rozmowa może stać się lekarstwem, balsamem dla zmęczonego, chorego ciała, ukojeniem.

Rozmowa – znakiem nadziei

W mojej pracy niejednokrotnie doświadczyłam tego, że spokojna, rzeczowa rozmowa z rodzicami chorego noworodka może nie tyle uleczyć ich dziecko, co dać zatroskanym opiekunom nadzieję i uspokoić ich, że ich maleństwo jest pod dobrą opieką, w dobrych rękach.

Często zdarza się, że rozmawiając z rodzicami moich małych pacjentów, poznaję całe ich rodziny, które czekają w domu, albo dowiaduję się o najważniejszych wydarzeniach z ich życia. Rodzice, ufając personelowi (lekarzom, położnym, pielęgniarkom, fizjoterapeutom, neurologopedom czy psychologom), dzielą się swoimi lękami, wątpliwościami dotyczącymi tego, jak bardzo zmieni się ich życie po wypisie dziecka do domu, z jakimi trudnościami będą musieli się zmierzyć. Znając te wątpliwości, lęki, możemy im pomóc, wyjaśnić, a niekiedy również ułatwić takie wyjście do domu.

Rozmowa – niełatwy aspekt pracy lekarza

Dla nas, medyków, rozmowa nie jest łatwym aspektem naszej pracy. Zwykle nie mamy na nią czasu, spieszymy się z zabiegu na zabieg, od pacjenta do pacjenta. Jesteśmy skoncentrowani na tym, by wyleczyć ciało. Uczymy się na studiach, że chorobę leczymy lekami czy operacją, dlatego po ich zastosowaniu oczekujemy natychmiastowych, spektakularnych skutków. Czasem takie szybkie działanie leków i zabiegów się zdarza, ale często, aby jakiś lek zadziałał, musimy zastosować „niekonwencjonalne metody” pod postacią rozmowy z pacjentem. Musimy zadbać nie tylko o ciało chorego, ale także o aspekt duchowy, psychiczny jego życia.

fot. depositphotos.com

Rozmowa – element motywujący w procesie leczenia

Wielu z naszych pacjentów nie ma chęci, aby żyć, nie widzi sensu przyjmowania kolejnych leków. Spokojna rozmowa, wysłuchanie cierpiącego pozwala nam lepiej go zrozumieć i odpowiednio pomóc. Czasem okazuje się, że wielokrotne naleganie, żeby chory zmienił swój tryb życia, nie są skuteczne, aż do czasu, kiedy znajdzie się on pod opieką lekarza czy pielęgniarki, która ze swoją argumentacją trafi do jego serca.

W trakcie stażu podyplomowego spotkałam pewną młodą pacjentkę z trudnym do opanowania nadciśnieniem tętniczym. Trafiała ona wielokrotnie na izbę przyjęć i do szpitala, ale efektów leczenia nie było widać. W końcu trafiła pod opiekę pewnej pani doktor, która spokojnie z nią porozmawiała, opowiedziała o możliwościach zmiany stylu życia (rzuceniu palenia, przejściu na dietę, podjęciu aktywności fizycznej) i o możliwych powikłaniach, które pojawią się, gdy nie zmieni swoich nawyków. Dopiero ta rozmowa okazała się skuteczna i motywująca dla pacjentki.

Oczywiście nie na każdego rozmowa działa w taki sposób. Nie wszyscy pacjenci chcą rozmawiać ze swoimi lekarzami o sprawach „pozamedycznych”. Wiele osób będzie się denerwowało, że medycy próbują ingerować w ich życie, dlatego taką postawę również trzeba uszanować.

Najważniejsze jest jednak odpowiednie leczenie

Podsumowując, chciałabym zaznaczyć, że dobre słowo skierowane do pacjenta, uprzejma rozmowa, wysłuchanie go są bardzo ważnym aspektem pracy całego zespołu terapeutycznego, jednak najważniejsze jest rozpoznanie choroby i wdrożenie odpowiedniego leczenia przyczynowego. Rozmowa, choć ważna, powinna być uzupełnieniem prowadzonego leczenia.

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do słońca i oczywistym jest dla nas to, że ono istnieje. Lubimy korzystać z kąpieli słonecznych, zachwycamy się piękną opalenizną ludzkiego ciała. W mediach możemy usłyszeć zarówno o korzystnym działaniu promieni słonecznych, jak i o ich szkodliwości dla zdrowia, a co za tym idzie – życia ludzkiego.