Ratunek w niedoli

fot. depositphotos.com

Nasz Pan nigdy nie pozostawia nas samymi. Nawet w największej niedoli trwa przy nas, wsłuchując się w nasze modlitewne wołania i realnie ratując nas z opresji. W takich momentach uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy w stanie odwdzięczyć Mu się za otrzymane łaski, a nasze dziękczynienie zdaje się nie mieć końca.

Jestem matką dwóch synów, z których jeden jest marynarzem. To zawód trudny i bardzo niebezpieczny. Przekonał się o tym mój syn i oczywiście ja. Doświadczyłam też, jak wielkie jest działanie Boga, który nie zostawia mnie w potrzebie, kiedy do Niego się zwracam. Oczywiście modlę się codziennie za obu synów. Przekonałam się, że z Bożą pomocą mogę modlić się jeszcze więcej i goręcej, wtedy gdy oni tego potrzebują i mają trudności lub są w niebezpieczeństwie.

Tak było w przypadku mojego syna marynarza. Kiedy kilka lat temu pływał po morzach Afryki, miałam bardzo mało wiadomości od niego. Modliłam się i cierpliwie czekałam na wieści. Jednak wówczas przez kilka nocy zaczęłam mieć sny, które mnie bardzo niepokoiły. Zawsze w tych snach w pewien sposób syn potrzebował mojej pomocy. Przez cały ten czas modliłam się za niego jeszcze więcej i gorliwiej. Po pewnym czasie moje sny przestały być niepokojące. O tym, jak bardzo była mu potrzebna moja modlitwa, dowiedziałam się po jego powrocie. Wszedł do domu i powiedział: „Pan Bóg pozwolił powrócić”. Okazało się, że piraci napadli na statek. Była w użyciu ostra broń i bezpośrednie zagrożenie życia. Tyle powiedział mi syn. Nie chciał zdradzić więcej szczegółów, żeby zaoszczędzić mi dodatkowych emocji.

Jestem przekonana, że moje sny to nie przypadek, tylko działanie Boga. Modlitwa była potrzebna nie tylko mojemu synowi, ale całej załodze tego statku. Nie wiem, czy jestem w stanie spłacić ten dług Bogu. Dziękuję Mu za życie mojego syna niemal codziennie, za jego „drugie” życie. Teraz, gdy o tym piszę, nadal jeszcze się wzruszam, choć minęło kilka lat. Boże, dziękuję!

Szukając domu…

Szukając domu…

Nad powołaniem do życia zakonnego zastanawiałam się od czasu szkoły podstawowej. Przyglądałam się wtedy uważnie o dziewięć lat starszej kuzynce. Odwiedzałam ją wraz z jej mamą w różnych placówkach.