Przepełnieni wdzięcznością

fot. depositphotos.com

Co zrobić, by na co dzień zachować w sobie tak zwaną pogodę ducha? By żyć radośnie, z wdzięcznością za każdy dzień i ufnością do siebie, Boga i innych ludzi? Jak odnaleźć w sobie dziecięcy zachwyt, oczekiwanie na dobro, radość z tego, co najmniejsze? Jak pomóc sobie w patrzeniu na otaczający świat tak, by szklankę widzieć do połowy pełną, a nie do połowy pustą? Poniżej kilka wskazówek na to, jak umacniać się na co dzień w tym, co dobre dla nas i dla naszej psychiki.

Zauważaj dobro

Tak to już jest, że bardzo często zwracamy uwagę na to, co nie wychodzi. Łatwo przyzwyczajamy się do tego, co dobre i traktujemy to jako coś, co nam się należy lub coś, co po prostu jest, nie zauważając, że wszelkie dobro jest darem i nie jest nam dane raz na zawsze. Być może jako dzieci doświadczaliśmy częstego wytykania błędów, skupiania się na naszych brakach, porażkach czy choćby niezbyt dokładnie wykonanej pracy. Być może wyrośliśmy w przekonaniu, że musimy dążyć do tego, by nasze zadania wykonywać idealnie (co oczywiście nie jest możliwe). Być może byliśmy karani, a może i upokarzani za popełniane błędy, nawet jeśli były one wynikiem nabywania nowych umiejętności. Dosyć powszechne jest przekonanie, funkcjonujące także dziś, choć już coraz rzadziej, że nie należy dziecka chwalić, bowiem chwalenie je „psuje”. Niektórzy dorośli w najlepszej wierze wytykają swoim dzieciom błędy, nie mówiąc im, co robią dobrze. Tacy dorośli wskazują kolejne obszary do pracy, skupiając się na tym, w czym dziecko jest słabsze, nie poświęcając czasu i uwagi na to, w czym dziecko radzi sobie świetnie i gdzie odnosi swoje małe sukcesy. Mało tego, wielu małżonków chcąc zachęcić współmałżonków do zmiany, akcentuje ich braki, deficyty, słabsze wyniki w określonych działaniach. Za bardzo, za często i za długo skupiamy się na brakach i błędach, swoich i innych osób. Zamiast wspierać, karmimy siebie i najbliższych własnym rozczarowaniem. To nie pomaga. Nieraz takie skupianie się na tym, co nie wyszło lub wyszło niedostatecznie dobrze, wpędza nas w permanentny stan frustracji i niezadowolenia.

Mądrze wykorzystujmy nasz czas – niech nie zabraknie go na budowanie relacji z najbliższymi, w tym relacji z wnukami.

Pomnażaj dobro

Można jednak inaczej. W Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach (współczesny nurt terapii krótkoterminowej) funkcjonuje zasada, która mówi, że warto zaniechać robienia tego, co nie jest skuteczne, skupiając się na robieniu tego, co skuteczne jest. Proste? Proste. W praktyce jednak każdy z nas nieraz z niezwykłą konsekwencją i uporem stosuje każdego dnia strategie zachowania, które nie dają dobrych efektów. Pamiętajmy, że to, na co zwracamy naszą uwagę i w co się angażujemy, zaczyna się pomnażać w naszym życiu, zajmuje bowiem nasze myśli i emocje, a tym samym wpływa na naszą percepcję rzeczywistości. Dostrzegajmy więc przede wszystkim dobro, tkwiące w nas i w innych ludziach, a także w doświadczeniach, które nas spotykają. Chwalmy i dziękujmy – sobie i innym. Dostrzeganie działania i dziękowanie za nie dodaje motywacji do podejmowania wysiłku. Pamiętajmy też, aby nie skupiać się tylko i wyłącznie na samych rezultatach, nie biczować siebie za popełniane błędy, lecz po prostu uczyć się na nich (błędów nie popełnia tylko ten, który nic nie robi). Wybaczajmy sobie i doceniajmy się za najmniejsze dobro. Pielęgnujmy i rozwijajmy w sobie wdzięczność. Wdzięczność to taka psychologiczna witamina chroniąca naszą psychikę przed zniechęceniem, frustracją, trudnymi myślami i emocjami. W uczeniu się wdzięczności pomaga codzienne zauważanie dobra i dziękowanie za nie – możemy to robić np. w ramach codziennej modlitwy. Dziękujmy też wprost naszym bliskim za to, że są przy nas i za dobro, którego dzięki nim doświadczamy. Wypowiedziane „dziękuję” ma w sobie psychologiczną moc – jest ważne, szczególnie gdy słyszymy je z ust bliskiej dla nas osoby.

Buduj dobre wspomnienia

Prawdziwa radość i bogactwo jest w byciu z innymi i dzieleniu się sobą – swoim czasem, swoją pomocą, dobrym słowem i byciem obok. Jeśli więc odczuwasz mało radości na co dzień, zapytaj siebie, jak dużo z siebie dajesz innym? Na czym skupiasz swoje wysiłki? Co jest dla Ciebie najważniejsze nie tyle w deklaracjach, co w codziennym działaniu, to znaczy na co poświęcasz codziennie najwięcej czasu? Osoby, które dają z siebie dużo innym, bywają może bardziej zmęczone, to prawda, ale w parze z tym zmęczeniem idzie poczucie spełnienia i szczęścia. Wiemy, że posiadane rzeczy nie dają szczęścia, tylko chwilowe zadowolenie. To, co materialne, niech będzie dla nas środkiem do osiągania ważnych celów, a nie celem samym w sobie.

fot. depositphotos.com

Mądrze wykorzystujmy nasz czas – niech nie zabraknie go na budowanie relacji z najbliższymi, w tym relacji z wnukami. Niech to, co materialne, nam służy, ale niech nie przysłania tego, co jest istotą w tworzeniu bliskości i wspomnień. Porządek w domu, smaczne jedzenie, prezenty dla wnuków – tak, to jest istotne, ale nie zastąpi wspólnych doświadczeń, poznawania się, zabawy i niekończących się odpowiedzi na pytania: „Dlaczego?”. Mniej skupiajmy się na tym, co zewnętrzne, a więcej na tym, co tak naprawdę buduje rodzinną wspólnotę.

Dzielmy się sobą, w prostocie, tak zwyczajnie na co dzień. Bliskość z drugą osobą to coś, czego potrzebujemy stale, jak powietrza i wody. Tej bliskości potrzebujemy my, potrzebują jej także nasi bliscy. Dziś tworzymy wspomnienia – nie tylko nasze, ale też młodszych pokoleń, niech więc nie zabraknie w nich naszej autentycznej radości oraz otwartego i hojnego serca przepełnionego wdzięcznością i życiową mądrością.