Między zaufaniem a kontrolą

fot. depositphotos.com

Ze względu na wczesnodziecięce doświadczenia i kształtujący się w dzieciństwie każdego z nas wzorzec przywiązania mamy w sobie większy lub mniejszy poziom zaufania do świata, ludzi i samych siebie. Zaufanie to nie ma nic wspólnego z byciem naiwnym, z łatwowiernością, nie rezygnuje z ostrożności wtedy, gdy jest wskazana i uważności na to, co nas otacza. Obdarzając zaufaniem innych, przyczyniamy się do ich rozwoju, a i nam samym z pełnym zaufania sercem jest łatwiej pokonywać codzienne trudności.

Małe dziecko – wielkie potrzeby

Małe dziecko tworząc więź z matką, rozwija w sobie podstawowe zaufanie do świata i ludzi. Gdy mama w odpowiednio szybki i adekwatny sposób reaguje na potrzeby niemowlęcia, uczy się ono pojmować samego siebie jako osobę ważną, znacząca, mającą wpływ na otoczenie i zasługującą na wsparcie. Uczy się też, że ludzie są dobrzy, reagujący, aktywni. Osoby, które jako małe dzieci były zaniedbywane emocjonalnie, nie były przytulane, mało noszone, odkładane do łóżeczka, żeby się wypłakały, prawdopodobnie wykształciły w sobie pewien podstawowy brak zaufania do otoczenia. Zapewne mają też trudności w sferze akceptacji samego siebie. Gdy matka jest niedostępna emocjonalnie, obsługuje niemowlę, lecz z uwagi na własne trudności, czasami depresję poporodową, nie jest w stanie otoczyć dziecka ciepłem, czułością, aktywnym byciem i towarzyszeniem, niemowlę nie dostaje od niej czegoś niezwykle istotnego, kluczowego ze względu na rozwijającą się psychikę.

Nikt z nas nie jest w stanie panować nad wszystkim i wszystkimi. I dobrze. Nie jesteśmy po to, by kontrolować, lecz by żyć.

Każdy z nas nosi w sobie jakiś brak z okresu wczesnego dzieciństwa. Dla wielu ten brak jest na tyle duży i znaczący, że staje się ciężarem, który niesiemy ze sobą przez całe życie. Jednak jako dorośli ludzie możemy zrobić wiele dobrego dla siebie i innych, nawet wtedy, gdy jesteśmy obarczeni trudnymi doświadczeniami. Kluczem do zmiany jest świadomość siebie oraz przeżywanych trudności. Zmiana naszego zachowania jest możliwa także wtedy, gdy jesteśmy już seniorami. To nieprawda, że w podeszłym wieku nie możemy w sobie dokonać zmian. Zawsze możemy pracować nad samym sobą oraz relacjami z bliskimi. Już drobna zmiana może być znacząca dla nas i dla naszego otoczenia.

Zaufanie procentuje

Zastanówmy się, czego jest więcej w naszych relacjach z bliskimi – zaufania czy kontroli? Czy mamy spokojny czas dla siebie, czy też większość czasu poświęcamy na zajmowanie się życiem naszych bliskich z włączeniem dużej dawki doradzania, oceniania i krytycznego spoglądania na ich decyzje, wybory i zachowania? Gdy obdarzamy naszych bliskich zaufaniem, okazujemy im wiarę w ich możliwości, szacunek do ich poglądów, wiarę w to, że ich intencje są dobre. Gdy jednak nadmiernie kontrolujemy, niejako zabieramy naszym bliskim moc sprawczą, zaszczepiamy w nich przewidywanie porażki. Kontrolując innych, próbujemy sobie poradzić z własnym lękiem, lecz nasze radzenie sobie z lękiem w ten sposób sprawia, że tego lęku jest wokół nas więcej, zaszczepiamy go w sercach innych osób, otaczamy się nim. Pamiętajmy też, że każda kontrola ma swój kres. Nikt z nas nie jest w stanie panować nad wszystkim i wszystkimi. I dobrze. Nie jesteśmy po to, by kontrolować, lecz by żyć. Obdarzanie zaufaniem pozwala naszym bliskim być sobą, podejmować w wolności różnorakie odpowiedzialności, zmagać się z własnymi sukcesami i porażkami. Czy my sami chcemy być pod ciągłą kontrolą? Nadmierna kontrola rodzi opór, bunt, gniew i złość, zakłóca relację, ponieważ narusza granicę osób, które kontrolujemy. Nie dziwmy się więc, że czym więcej przepytujemy, tym mniej bliskie osoby dzielą się z nami swoimi uczuciami i myślami, czym więcej oceniamy i radzimy, tym mniejszy mamy dostęp do wewnętrznego świata innych osób. Zaufanie z kolei pozwala nam rozwijać naszą relację z bliskimi w atmosferze wzajemnego szacunku i autentyczności. Gdy nie przekraczamy granic drugiej osoby, ona chętniej i łatwiej zaprosi nas do swojego świata.

Obdarzajmy więc naszych bliskich zaufaniem od początku. Wspierajmy nasze wnuki, będąc obok, towarzysząc i obdarzając uwagą. Nie wyręczajmy, nie mówmy: „Zostaw, babcia to zrobi lepiej”, na placach zabaw nie ograniczajmy możliwości dziecięcej zabawy słowami: „Nie wchodź, spadniesz, nie wspinaj się, uderzysz się, nie biegaj, zostaw, pobrudzisz się”. Bądźmy raczej tymi, którzy przekazują dzieciom siłę, zachęcając je do podejmowania prób i eksperymentowania. Bądźmy obok, dbajmy o bezpieczeństwo, jednak nie przelewajmy na najmłodszych towarzyszących nam lęków. 

fot. depositphotos.com

Okazujmy zaufanie naszym dorosłym dzieciom, pytajmy o ich plany, pomysły, poglądy. Bądźmy gotowi wesprzeć, gdy nas o to poproszą, ale pozwólmy im żyć własnym życiem. Wskazujmy im na ich dobre cechy, przywołujmy w pamięci sukcesy, okazujmy wdzięczność. A nasz współmałżonek? On także zasługuje na zaufanie z naszej strony. Zamiast więc mówić, zasypywać komendami lub pretensjami, wysłuchajmy go, pomilczmy razem, odkryjmy radość ze wspólnego bycia i poznawania siebie na nowo.

Pozwól sobie na zaufanie

Nadmierna kontrola bywa mocno obciążająca dla osoby, która kontroluje – sprawdzanie, przewidywanie, poprawianie, dopytywanie, pouczanie, nakazywanie, zakazywanie, straszenie, manipulowanie. Takie działanie poza chwilową ulgą i redukcją stresu nie daje nam nic konstruktywnego. Jeśli więc mamy tendencje do nadmiarowego kontrolowania, postarajmy się stopniowo, kawałek po kawałku odpuszczać. Pozwólmy innym brać odpowiedzialność za własne życie. Obdarzmy zaufaniem samego siebie – jesteśmy ważni, nasze życie jest znaczące, mamy w sobie siłę, by rozwijać własne pasje, zainteresowania, marzenia. Często kontrolujemy innych, bo boimy się własnego życia, porażki, ośmieszenia. Zaufajmy sobie, swoim możliwościom, pragnieniom ukrytym głęboko w sercach. I zaufajmy Bogu, powierzajmy Jemu samych siebie i naszych bliskich, każdą sprawę, każdą trudność, każdy lęk. Zapatrzmy się też w zaufanie, jakie Bóg ma do nas, pomimo naszej niedoskonałości, pomimo naszych błędów, złych wyborów i braków, Bóg obdarza nas zaufaniem. W świetle Jego zaufania do nas, pomalutku, każdego dnia coraz bardziej, w swoim tempie, ale wciąż na nowo wzbudzajmy w sobie zaufanie do Boga, do świata, do ludzi i do samych siebie.