Kto ma uszy, niechaj słucha!

fot. depositphotos.com

Ucho to zewnętrzny narząd zmysłu służący nie tylko odbieraniu bodźców dźwiękowych, ale również utrzymaniu prawidłowej równowagi ciała, za którą odpowiada błędnik.

Najczęstsze choroby uszu

Chorób uszu jest bardzo dużo, jednak najczęściej w praktyce lekarza podstawowej opieki zdrowotnej mamy do czynienia z zapaleniem uszu. Objawia się ono bólem ucha lub obu uszu, pogorszeniem słuchu, wzrostem temperatury ciała. U małych dzieci objawy mogą być niespecyficzne, jak np. nudności, wymioty, niechęć do jedzenia, przeczulica skóry, nieukojony płacz. Dlatego każde niepokojące zachowanie małego dziecka należy skonsultować z lekarzem w celu zbadania małego pacjenta. Zapalenie uszu – podobnie jak wiele innych chorób – nie da się leczyć bez bezpośredniego zbadania pacjenta, dlatego tak ważne jest, aby przyjść z dzieckiem czy też samemu do lekarza, który poprzez otoskopię może ocenić stan błony bębenkowej i przewodu słuchowego. Co można zrobić w domu, a czego nie robić? W domu przed wizytą lekarską można podawać leki przeciwbólowe z grupy niesteroidowych leków przeciwzapalnych. Nie należy zaś samemu zakrapiać żadnych kropli do uszu, gdyż bez badania lekarskiego nie wiemy, czy nie doszło do perforacji błony bębenkowej, a w tym przypadku wlewanie czegokolwiek do ucha jest przeciwwskazane. Po zbadaniu uszu lekarz może zalecić leczenie objawowe przez kilka pierwszych dni. Jeśli ono nie przynosi efektu, najczęściej stosuje się antybiotykoterapię, którą trzeba dokończyć, nie zaś – jak to często bywa – przerwać zaraz po ustaniu bólu, gdyż niedoleczone zapalenie uszu może skutkować częstymi nawrotami stanów zapalnych w ich obrębie.

Przyczyną zgłaszania się chorych do lekarza jest również uczucie zatkania ucha i pogorszenie słuchu, którego przyczyną jest korek woskowinowy. W takim przypadku lekarz podstawowej opieki wypisuje skierowanie do laryngologa, który oczyszcza ucho.

Kolejną, bardzo częstą, choć niekojarzoną powszechnie z uszami, chorobą są zawroty głowy. Możemy je podzielić na zawroty pochodzenia ośrodkowego (móżdżek) lub obwodowego (błędnik, znajdujący się w uchu wewnętrznym). W przypadku błędnikowych zawrotów głowy pacjent skarży się na uczucie wirowania świata dookoła niego i zapadania się ziemi pod nogami oraz na zataczanie się. Zawroty te mogą występować w każdej pozycji ciała – na leżąco, siedząco czy stojąco, zarówno z otwartymi oczami, jak i z zamkniętymi. Leczenie ustala specjalista laryngolog i neurolog po specjalistycznych badaniach.

fot. depositphotos.com

Najgroźniejsza choroba uszu

Bóg mówi do nas: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!” (Mk 4,9). Zatem najgroźniejszą chorobą uszu, jaka może nas dotknąć, jest głuchota na słowo Boga w naszym życiu oraz zamknięcie się na nie. Jednak człowiek, który słucha słowa Bożego, a nawet je zna, ale nie odnosi się w swoim życiu do treści w nim zawartych, jest jak pacjent, który ma uszy, ale jest głuchy. Dźwięki do niego nie docierają. Często początkiem takiej głuchoty duchowej jest grzech odkładany na bok – początkowo niewielki, potem wypierany, przybiera rozmiary „korka”, który tylko Boży Specjalista może usunąć. Wiedzmy, że w medycynie, jak i w życiu duchowym obowiązuje zasada: im mniejsza przeszkoda, tym łatwiej się ją usuwa. W życiu duchowym również możemy spotkać duchowe zaburzenia równowagi, które mogą przypominać zachowanie i postawę Piłata. W duchu, na modlitwie, w chwili sam na sam z Bogiem myślimy i wyznajemy coś innego, a przed tłumem, wśród ludzi, znajomych czy tych, do których zostaliśmy posłani, głosimy słowem lub czynem nie to, czego chce Bóg, lecz to, czego oczekują ludzie. Żyjąc w ten sposób, szybko tracimy równowagę, co często skutkuje w naszym życiu przygnębieniem, lękiem i rozpaczą. Chciejmy tak żyć już od dziś – nie od jutra, bo jutra nikt nam nie zagwarantuje – by móc za prorokiem Izajaszem powtórzyć: „Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem” (Iz 50,5). Pozwólmy Bogu, by w sakramencie pokuty i Eucharystii otwierał nasze uszy na Jego głos, a wtedy pomimo trudności, jakie nas spotykają i jeszcze nieraz spotkają, będziemy kroczyć pewnym, niezachwianym krokiem i za św. Maksymilianem Marią Kolbem powtarzać: „Odwaga nie polega na nieodczuwaniu strachu, lecz na uznaniu, że coś jest ważniejsze niż lęk”. Tym, co ważniejsze niż powszechnie dziś panujący lęk, jest twoje, drogi czytelniku, i moje zbawienie wieczne. Nie ma rzeczy ważniejszej na tym świecie, jak osiągnięcie radości wiecznej w przyszłym życiu. Nie dajmy się również oszukać Złemu, gdy będzie nam bliskość Boga w naszym życiu i naszą przy Bogu tłumaczył szczęściem tu na ziemi, a gdy go braknie, wmówi nam, że jesteśmy daleko od Boga. Matka Niepokalana, mówiąc do św. Bernadetty, zdemaskowała tę zasadzkę ducha ciemności: „Nie obiecuję ci szczęścia w tym świecie, lecz w przyszłym”. Żyjmy, mając w pamięci te słowa. Nie bądźmy głusi na orędzia Matki Bożej, które w tylu miejscach świata rozbrzmiewały dla naszego dobra wiecznego. Chciejmy się wsłuchać w Jej słowa, abyśmy kiedyś umierając, mogli powiedzieć za prorokiem Izajaszem: „Oto Pan Bóg mnie wspomaga. Któż mnie potępi?” (50,9).

Człowiek, który słucha słowa Bożego, a nawet je zna, ale nie odnosi się w swoim życiu do treści w nim zawartych, jest jak pacjent, który ma uszy, ale jest głuchy.

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do słońca i oczywistym jest dla nas to, że ono istnieje. Lubimy korzystać z kąpieli słonecznych, zachwycamy się piękną opalenizną ludzkiego ciała. W mediach możemy usłyszeć zarówno o korzystnym działaniu promieni słonecznych, jak i o ich szkodliwości dla zdrowia, a co za tym idzie – życia ludzkiego.