fot. unsplash.com

Większość ludzi boi się starości, a jednocześnie pragnie żyć jak najdłużej, planując kolejne dni i lata. Z medycznego punktu widzenia starość jest kolejnym etapem życia po okresach: noworodkowym, niemowlęcym, wczesnego dzieciństwa, późnego dzieciństwa, młodzieńczym i dorosłości. Każdy z wymienionych etapów rządzi się swoimi biologicznymi prawami; każdy jest ważny i potrzebny, bo bez poprzedniego nie ma kolejnego. I tak jak w życiu codziennym – to, co zdobędziemy w okresie wcześniejszym, wykorzystujemy w późniejszym. Ma to również wpływ na każdy kolejny etap życia.

Starość jako powołanie

Wszyscy wiemy, że starość w wymiarze biologicznym wiąże się z ograniczeniami fizycznymi, niedomaganiem, często zmianą stylu dotychczasowego życia, wieloma chorobami przewlekłymi oraz tak dziś powszechnym odrzuceniem i samotnością. To, jaka będzie nasza starość (jeśli Pan Bóg da nam jej dożyć) lub jaka jest teraz, zależy tak naprawdę od naszej współpracy z łaską Bożą. W tym aspekcie starość nie różni się niczym od każdego innego etapu naszego życia. Utarło się powiedzenie: „Wszystko się Panu Bogu udało, tylko nie starość”. Otóż nie, drogi czytelniku, w starości tak jak i w młodości są problemy, cierpienia i krzyże. Święty Jan Paweł II pisał: „Starzenie się nie jest złem, któremu trzeba się podporządkować, jest powołaniem, na które trzeba umieć odpowiedzieć”. Każda chwila naszego życia, podobnie i starość, jest powołaniem naszego życia, tzn. w każdej chwili twojego i mojego życia Bóg woła do ciebie i do mnie, czeka na twoją i moją odpowiedź. Tylko w relacji do Pana Boga możliwe jest przeżywanie każdego etapu naszego życia, w tym i starości, na miarę człowieka.

Im bardziej zabiegamy o to życie tu i teraz, tym bardziej uciekamy od prawdy o nieuchronnym końcu tego życia ziemskiego.

Za św. Janem Pawłem II pragnę powtórzyć w tym miejscu słowa: „Nie chcę bagatelizować utrapień starości, Waszych ułomności i chorób, bezradności i osamotnienia. Ale chciałbym wraz z Wami spojrzeć na nie w świetle, które przynosi pojednanie – w świetle naszego Zbawiciela (…). On towarzyszy Wam w cierpieniach i w próbach, jakie niesie starość, a Wy jesteście towarzyszami Jego Drogi Krzyżowej. (…) Przyjmijcie Wasze cierpienie jako Jego pełen miłości uścisk i uczyńcie zeń błogosławieństwo, przyjmując je, jak On z ręki Ojca, który w niezgłębionej, ale niezawodnej mądrości i miłości właśnie w ten sposób Was doskonali”. Jakaż mądrość papieża Polaka, który mimo cierpienia, chorób i doświadczenia właśnie tej ułomności ludzkiej natury mówi o szansie na doskonalenie duszy ludzkiej przez cierpienie. Kardynał Joseph Ratzinger tak mówił o św. Janie Pawle II: „Jego choroba, którą dzielnie znosił, uwrażliwiła wszystkich na ludzkie cierpienie, na wszelkie cierpienie fizyczne i duchowe. Nadał cierpieniu godność i wartość, dając świadectwo, że o wartości człowieka nie stanowi jego skuteczność czy wygląd, lecz wartością jest on sam, ponieważ został stworzony i umiłowany przez Boga”.

Boimy się starości, uciekamy przed nią. Wiele osób nie potrafi zaakceptować faktu, że z każdym rokiem na torcie przybywa świeczek. Zwłaszcza gdy jest ich już 40, 50, 60. Za wszelką cenę chcemy udowodnić sobie i innym, że mamy mniej lat, niż wskazuje na to PESEL, tylko dlatego że boimy się śmierci. Im bardziej zabiegamy o to życie tu i teraz, tym bardziej uciekamy od prawdy o nieuchronnym końcu tego życia ziemskiego. Święty Jan Paweł II pisał: „W naszym ludzkim doświadczeniu śmierć jest wrogiem życia. Wbrew wszelkim mocom śmierci i wszystkim fałszywym nauczycielom Chrystus wciąż ofiarowuje ludzkości jedyną, prawdziwą i realną nadzieję. Dzięki temu, że przyjął naszą ludzką kondycję, Jezus Chrystus może przekazać wszystkim Życie, które ma w sobie”. 

fot. unsplash.com

Ten święty papież zostawił nam receptę na każdą chwilę życia, nie tylko na okres starości: uznanie prawdy jedynego prawdziwego Nauczyciela i stosowanie się do Jego wskazówek zawartych w Piśmie Świętym.

Wartość ludzkiego życia

„A sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy; sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane” – czytamy w Księdze Mądrości (4,7-9). Chciejmy patrzeć na nasze życie na każdym jego etapie, również będąc starszym, chorym czy niedomagającym, nie przez pryzmat naszych osiągnięć naukowych, wyglądu czy pozycji społecznej, lecz życia nieskalanego. Prośmy zatem Tę, którą Bóg zachował nieskalaną od najmniejszego nawet grzechu, słowami św. Alfonsa Marii de Liguori: „Maryjo! Wyjednaj mi tę łaskę, bym Ciebie naśladował przynajmniej w tym życiu, które mi jeszcze pozostało”. Czy to rok, czy 10 lat, czy kilka dni dane nam będzie żyć, w każdej chwili prośmy Boga, abyśmy mogli zakończyć życie, wypełniwszy Jego wolę, wówczas zakończymy je najlepiej, jak to jest możliwe; i o to prośmy też dla tych, którzy sami za siebie nie proszą. W chwilach trudnych doświadczeń pamiętajmy słowa samego Boga, który w każdym czasie mówi do każdego z nas bezpośrednio: „Wystarczy ci mojej łaski” (2 Kor 12,9).

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Słońce – co za dużo, to niezdrowo

Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do słońca i oczywistym jest dla nas to, że ono istnieje. Lubimy korzystać z kąpieli słonecznych, zachwycamy się piękną opalenizną ludzkiego ciała. W mediach możemy usłyszeć zarówno o korzystnym działaniu promieni słonecznych, jak i o ich szkodliwości dla zdrowia, a co za tym idzie – życia ludzkiego.